sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 17


Zadzwoniłam wczoraj do Malwiny, poznałyśmy się na obozie literackim, nasz kontakt się urwał, każda wróciła do domu, do własnych spraw i problemów, nie było kiedy zadzwonić ani się spotkać, jednak teraz to ja potrzebowałam dachu nad głową,  i to jak najszybciej .Byłam zdziwiona kiedy Malwina poznała mnie po pierwszych słowach, oszczędzając mi tym samym zbędnych wyjaśnień i tłumaczeń .Nasze mamy rozmawiały przed wyjazdem i kiedy czekały na nasz powrót również, więc i w oczach rodziców Malwiny nie byłam obca.
Z początku powiedziałam ,że przyjechałam załatwić pewną sprawę, a  hotel który opłaciłam był w złym stanie ,dlatego pomyślałam o koleżeńskiej pomocy.
Szczerze, nigdy nie lubiłam nocować u innych, czułam się tam nieswojo, i jak ktoś zbędny ,ustawiony bez powodu, bez sensu. Dlatego i w tej sytuacji bardzo ciężko było mi się przemóc , ale kiedyś trzeba.
Stałam chwile pod drzwiami koleżanki z obozu, zastanawiając się czy na pewno dobrze robię, jednak wciąż sobie powtarzałam że nie ma innego wyjścia .
Ich mieszkanie było zadbane, delikatne i urządzone z wyczuciem. Podałam rękę mamie Malwiny która podała swoją pewnie, ale z ciepłym uśmiechem, co mnie trochę uspokoiło .
Jej tata, nie wrócił jeszcze do domu, tak więc choć to odpadło na później .
Czułam się strasznie niezręcznie i nie mogłam nad tym zapanować trzymałam się swojej wersji, i dalej szłam po ciemku.
W pokoju Malwiny usiadłam na skrawku uszka, trzymając trzęsące się ręce na kolanach obserwowałam całą sytuacje.
Jedząc przygotowany przez mamę Malwiny posiłek , miałam ochotę wszystko zwrócić. Mój żołądek nie był zaspokajany  w ostatnim czasie, a teraz tego jest tak dużo.
Czułam na sobie wzrok innych domowników. Niby każdy patrzył się w swój talerz ale ta niesforna cisza.
-Na długo przyjechałaś ? –przerwała Pani Anna
-mm. Jeszcze dokładnie nie wiem, ale na parę  dni . Niedługo wracam. Bardzo dobry obiad. – Coś kultury z domu jednak wyniosłam.
-Bardzo dziękuje, jest jeszcze deser..- ja to dziękuje jestem bardzo najedzona. –szybko zareagowałam.
-Ja też mamusiu, my pójdziemy już na górę  – wtrąciła się Malwina ciągnąc mnie za rękę po schodach. Kiedy znalazłyśmy się w pokoju znów miałam ochotę  stamtąd uciec.
-Malwina  ?
-Tak ?
-Może gdzieś wyjdziemy…-zapytałam niechętnie
-Ale co masz na myśli ? –uśmiechnęła= się  znacząco . Godzinę później, jechałyśmy tramwajem do klubu znajdującego się w centrum Wrocławia. Mama Malwiny zgodziła się byśmy zanocowały u innej koleżanki z tegoż feralnego obozu, czyli tym samym zgodziła się na noc w klubie ,a przynajmniej wieczór.
Muzyka była tak głośna ,że miało się wrażenie jakby płynęła we mnie. To dawało lekkie drganie ciała .-tam z tyłu widzę wolne, chodź-prowadząc nas na wcześniej wskazane miejsce, czułam wzrok innych na sobie. Jakby wszyscy wiedzieli, że uciekłam z domu, że tak zawiodłam swoją rodzinę. Szybko odrzuciłam te myśli. Zamierzałam się dobrze zabawić. Zamówiłyśmy sobie na początku sok porzeczkowy, upiłyśmy parę łyków i pognałyśmy na parkiet. Muzyka była świetna, mimo tak wysokiej częstotliwości dawałyśmy radę . Ludzi było pełno. Wiecznie ktoś się przepychał i uderzał mnie łokciem.
Zmęczone upadłyśmy na kanapę i sączyłyśmy dalej nasze soki.
-Ja idę dalej, nasiedzę się w domu, idziesz ?
-Nie ja zostanę jeszcze chwile – odparłam schrypniętym głosem.
-Jak chcesz- i jak stała, już jej nie było. Czułam jak mnie obserwują, spuściłam wzrok w rogu leżała torebka Malwiny. Długo nie spuszczałam z niej wzroku. Potrzebowałam pieniędzy. To klub mógłby to zrobić każdy nie od razu ja. Sięgnęłam po skórzaną kopertówkę  Wyjęłam portmonetkę. Pełna nadziei, i strachu odpięłam zamek wyciągając 200 złoty. 
Po chwili poczułam czyjś oddech na szyi.






piątek, 11 października 2013

Rozdział 16


Gdzieś, nie wiadomo gdzie, gdzie słońce nie zagrzało miejsca.

Myśli ,kłębiły mi się w głowie, nie wiedziałam co robić.
 Od paru dni chodzę po mieście, nie mam gdzie spać nie mam co jeść .
Nie mam na to nawet miejsca w głowie, ani w sercu.
Boje się, tak strasznie się boje. Czy tak właśnie ma wyglądać moja przyszłość ?
 Dlaczego, ja muszę ciągle omijać ,ciągle uciekać ?
 Dlaczego nie mogę stanąć spojrzeć prosto w promienie słońca i zobaczyć wszystko o czym tylko marzę. Dlaczego nie mogę poczuć parzących promieni. Dlaczego, mi na to nie pozwalasz ?
Opuściłam już tydzień szkoły. Co nigdy mi się nie zdarzało, co więcej nikt nie wie gdzie jestem. Czy właśnie do tego dążyłam myśląc o planach na przyszłość?
Kopałam od kilku  minut ten sam kamień. Czy ja też jestem takim kamieniem, którzy wszyscy kopią ? Czy tak jak on nie zbaczam z drogi, tylko robię tak jak chcą inni płynę prosto ?

 …………………………………………………………………………………………..

Ta miłość jest niezdrowa, nie pewna i bez przyszłości jednak co mam zrobić kiedy serce bije szybciej ? uciekać ? Czy zakochana osoba ucieka ?
Kiedy byłam małą dziewczynką marzyłam o krainie pełnej szczęścia ,tęczy i kwiatów rosnących w równych rzędach idealnie posadzonych niczym  żołnierze na służbie nie to złe porównanie. Teraz drogi pamiętniku nie wiem co mam robić ,bo ta miłość nigdy nie powinna powstać..
……………………………………………………………………………………………….
A co z moją miłością ? Co z tą durną miłością ? Przecież miłość to potrzeba kochania, a potrzeba kochania rodzi się z samotności, a samotność  z  braku wszystkiego .
Dlaczego moja miłość nigdy nie powinna powstać ? Dlaczego właśnie ja.
Poczułam łzy na powiekach , moje oczy stały się szkliste, a w głowie szumiało. Ręce delikatnie drgały, a policzki stawały Się czerwone. Po co kopie ten durny kamień! 
……………………………………………………………………………………………….
(…) Moje ręce drżą na widok wysokiej wieży,której schody sięgają aż po kres istnienia, fontanna rozpromienia twarz każdego, nawet chmury są tam piękniejsze, ptaki głośniejsze, a z wierzy wydobywa się huk niczym dzwon głośny.
Szumi w uszach ,kiedyś tam mnie znajdą zapatrzoną w dal ,przed siebie z utkwionym wzrokiem na budynku którego nigdy nie zapomnę, którego okno prowadzi do świata o którym zawsze marzyłam, serce się kraja kiedy wiadomo, że będę stała tam najdłużej ze wszystkich. 
Drogi pamiętniczku nawet ty nie zgadniesz gdzie właśnie chciałabym się znaleźć. –Wiem!-Krzyknąłem z całej siły . Przecież to takie oczywiste. Zdążyłem wrócić już do teraźniejszości, to wszystko co tam piszę, boże czy ja naprawdę nie znałem swojej siostry ? Energicznie otworzyłem plecak ,zacząłem wrzucać  wszystko co było mi potrzebne ,pamiętnik ,kopertę, kartki porozrzucane po dnie szuflady. Zbiegłem na dół po schodach dzwoniąc po taksówkę.
Po czasie, znalazłem się w domu, na szczęście mama gdzieś poszła, więc miałem chwilę czasu. Wyjąłem torbę ,włożyłem najpotrzebniejsze rzeczy, ciuchy ,ipoda dokumenty, laptopa, zawartość plecaka, wszystkie oszczędności, ah! Zapomniałbym –szczoteczka do zębów! Ostatnią rzeczą jaką zrobiłem ,to zdjąłem obraz wiszący na ścianie mojego pokoju , zza niego wyjąłem nasze zdjęcie, schowałem głęboko w torbę.
Nabazgrałem parę słów na kartce zostawiając ją na biurku w pokoju i skierowałem się do drzwi. Z pewnością siebie nacisnąłem na klamkę i zamknąłem za sobą drzwi.
Zbiegłem z drugiego  piętra, wybiegłem przed klatkę i zobaczyłem kierującą się w moim kierunku mamę! 
Serce mi stanęło, musiałem szybko coś wymyślec, raczej byłaby mało zadowolona gdyby zobaczyła swojego syna uciekającego z domu w pogoni za siostrą.
Przemknąłem niepostrzeżenie między krzakami. Kierując się na przystanek. 
Wsiadłem w autobus jadący na dworzec .


czwartek, 26 września 2013

Rozdział 15



Kochani! Wiem, długo zwlekałam, odkładałam na później pisanie, ale cóż, wiele rzeczy napotykałam na drodzę, i jakoś nie było kiedy gdzie, i tak dalej. Ale mam nadzieje,że powracam z nową dawką energii ,pomysłów, i waszym zadowoleniem. Miłego czytania ! 







Zatrzymali się przed gmachem wielkiego domu. Jedno okno miało wybitą szybę, a oprócz tego płot był lekko zardzewiały. Jednak kondygnacja stała , silnie przytwierdzona do ziemi.
-Będziesz, mnie jeszcze potrzebować ? –Zza pleców usłyszałem męski głos
-Chyba jakoś sobie poradzę. Dzięki

Wszedłem, bez większych problemów do domu. Wszystko stało na swoim miejscu od ostatniego incydentu? Wypadu ? ciężko nazwać co to było ;
 Błądziłem, nie wiedziałem co gdzie jest, jednak  coś mi poopowiadało żeby w wejść na górę.
 Bałem się, tak strasznie się bałem! 
Ale , co zrobić kiedy serce podpowiada ci co innego a rozum co innego?
 Powoli stawiałem kroki na skrzypiących od mojego ciężaru schodach, przy ostatnim schodku spojrzałem się przed siebie. Po lewej był otwarty pokój, z miejsca  gdzie stałem widać było łóżko z pościelą tak czarną, niczym pustka którą miałem w głowie a po prawej…zamknięte drzwi.     
Po chwili złapałem z klamkę i drzwi  się otworzyły. W pokoju uwagę przykuwały wyblakłe ściany,  zamokła  poduszka  ,i otwarte  na roścież okno.   
Nie wydawało mi się to dziwne, rzuciłem się na łóżko, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Włosy leciutko dotykały mokrej tkaniny, a koszulka podwinęła się w połowie przy skoku. Podłożyłem ręce pod głowę, zmrużyłem lekko oczy, i niczym przez mgłę obserwowałem pękniętą ścianę. Miałem czas, nikt się nie obrazi jeśli całkowicie zamknę oczy.
Leciutko powieki odsłaniały ciemności, zrzucały czarną kotarę niczym zły sen. 
W pokoju było ponuro, tak jak i za oknem. Podniosłem głowę, moja koszulka była mokra, moje ciało przyzwyczaiło się , chciałem znów zamknąć oczy , nie wracać do rzeczywistości jednak nie mogłem ponownie zasnąć, wstając z łóżka oparłem cały ciężar ciała 
 na rękach , skierowałem się ku światłu
 Jednak po naciśnięciu pokój się nie rozjaśnił , nadal było ciemno, a ja znajdowałem się  w domu który mnie znał, tylko że ja nie znałem jego.
Zrobiłem krok w tył, powoli próbowałem zlokalizować jakikolwiek mebel, z początku czułem tylko nicość , nagle jakby ktoś mnie nakierował poczułem kant regału
Dotykałem ,czułem stare drewno ,bardzo wiekowe. Otworzyłem  powoli każdą szufladę w poszukiwaniu świec, latarki bądź zapałek. W ostatniej , znalazłem nie tylko mój cel, były tam też inne mnie publiczne sprawy. Wyjąłem białą świece z pudełka pełnej innych, takich samych. Były tam też zapałki .Czyżby moja siostra lubiła zapach palonych świec ? Niestety nie mam pojęcia, co za paradoks .
Delikatnie pociągnąłem zapałką po pudełku, ogień rozświetlił pokój był taki pewny siebie zupełnie nie tak jak ja. Zapaloną świece trzymałem w ręku, oświetlając wnętrze szuflady. 
Z początku wszystko wyglądało bez zarzutu. Jakiś notatnik ,parę ołówków świece , smycz, stary portfel, grosz. 
Jednak moją uwagę przykuła wstążka wystająca z pod dna szuflady. Pociągnąłem ku górze, moim oczom ukazała się skrytka , która otworzyła nowe ,możliwości, nowe ślady, nie spodziewałem się , jak jedna wstążka może obrócić bieg wydarzeń.
 Pod jedwabną chustą leżał gruby zeszyt , wyglądał jakby z każdą zapisaną kartką pojawiała się następna i tak w nie skończoność, czyżby omamy ? Podnosząc lewą ręką zeszyt ku mojemu zaskoczeniu znalazłem kopertę. Czy moja siostra skrywała więcej tajemnicy niż ja sam ? A sądziłem ,że to nie możliwe.

„Drogi pamiętniku…już dłużej nie mogę, muszę to powiedzieć… Zakochałam się" 





sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 14

Rafał chodził energicznie po mieszkaniu. 
Złapał rękami swoje włosy, jakby chciał je wyrwać. Łzy pociekły mu po policzkach. Szloch rozniósł się po ścianach. 
Podniósł się, poprawił włosy , wziął dwa głębokie wdechy i zaczął otwierać po kolei wszystkie szafki, i szuflady w poszukiwaniu kartki.
Chłopak wyjął ją  z błękitnego  brulionu, wziął do ręki długopis i zaczął od słów :

Mama około 20 wyszła z domu, jest druga w nocy a jej nadal nie ma. Najpierw siostra teraz matka. Co ja mam robić ?Jestem w obłędzie. Szaleje, moja pusta głowa szaleje. Nic nie pamiętam, czuje tylko smutek żal, że nie ma jej koło mnie. Że nikogo nie ma koło mnie.  
…Postanowiłem zacząć pisać pamiętnik. Żeby , nie móc już zapomnieć. Zaraz a może, ja już wcześniej coś takiego prowadziłem? Przecież , nie można tego wykluczyć. Tylko, że gdzie ja mam tego szukać.  Zacząłem od regału. Ale tam były tylko płyty CD i DVD , para skarpetek, breloczek, trochę szkolnych zeszytów, słownik i coś w stylu jeden wielki bałagan.
W regale nie było , pod poduszką też Nie (tak mi się jakoś skojarzyło ,zwykle chowa się tam gdzie jest trudno znaleźć ,ale łóżko to takie miejsce osobiste).
Nie, to nie ma sensu. Jak ja nawet nie wiem gdzie leżą moje książki, pieniądze, kosmetyki i inne osobiste pierdoły, to jak mam znaleźć coś czego nawet nie wiem czy posiadam.
Ni e mogę się tu skupić. Czuje się w tym mieszkaniu obco. Nie dobrze mi tu. Potrzebuje miejsca, które znałem, które ma jakieś wspomnienia, których nie pamiętam.
Miranda mówiła ,że znalazła mnie w jakimś domu. Ale ja nie wiem gdzie to jest.

Co ja mam robić ?-zaczął chaotycznie myśleć chłopak.
Zaraz, gdzie jest mój telefon. Mam, on musi wiedzieć gdzie to jest.

-Halo? –w słuchawce było słychać znany głos.
-Cześć… - ta niesforna cisza.
-Rafał ? Co się stało ? Miranda się odezwała ? –odrzekł głos po drugiej stronie.
-Stary, potrzebuje abyś zawiózł mnie w jedno miejsce.
-Ale gdzie ?
-Tam gdzie mnie znaleźliście, tam gdzie wszystko się zaczęło.
-jesteś tego pewien ?
-Tak.-odparł pewnie Rafał
- Będę za 20 minut. Wsiądziesz na motor ?
-A wsiadałem ...no wiesz wcześniej ? –zapytał niepewne chłopak
-Wsiadałeś. Ty masz nawet prawko.
-Fajnie wiedzieć. – lekki uśmiech zagościł na twarzy Rafała.- dzięki, przyjacielu.
-hm. Chyba na to nie zasługuje.
-Czekam przed domem.
Tu sygnał się urwał.

Chwilę później Rafał jechał na motorze, tak jak kiedyś jechała na nim Miranda…

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 13

Między Warszawą a Wrocławiem  

Siedziałam przy oknie, drzewa mijały inne drzewa. Chmury mijały wcześniejsze chmury, wszystko przemijało a ja, ciągle  stałam w miejscu. W mojej głowie myśli mijały inne myśli. Kręciło mi się w głowie. Czułam mdłości. Nic od paru dni nie jadłam. Nie byłam   w stanie. Nawet makijaż na twarzy nie sprawiał przyjemności, wszystko wydawało się szare i bez  wyrazu. Jakbym się wypaliła. Jakby wszystko w co wierzyłam, co sądziłam i co zbudowałam przez te 17 lat, nagle prysło. Czy tak ma wyglądać wchodzenie w dorosłość ? To ja z całą stanowczością nie polecam.
-Przepraszam , kawę ,herbatę ,ciastko, a może sok ?
-Nie dziękuje
-A może jednak ?
-Powiedziałam nie i koniec, proszę się ode mnie odczepić, cholera jasna ! – wstałam , trzasnęłam drzwiami od wagonu, zamykając tym samym sprzedawczyni przed nosem, i poszłam , jak najdalej od tego głupiego przedziału.
Po godzinie, kiedy dojeżdżałam już do Wrocławia, wróciłam po swoje rzeczy, a resztę czasu przesiedziałam na podłodze w holu.
Z wagonów zaczęły wylewać Się tłumy ludzi, dziewczyna z rozmazanym od łez makijażem, zwiewnej sukience, a za nią mężczyzna ciągnący jej walizkę. Po chwili stanęli naprzeciw siebie, rzucili w ramiona, całus na do widzenia i wcześniej wspominany chłopak wskoczył do wagonu, tym samym wejściem, którym przed chwilą wychodzili razem. Ona targając za sobą walizkę, smarkała w jednorazową chusteczkę higieniczną.
Po drugiej stronie peronu,  z okna wymachiwał mężczyzna w średnim wieku –zapewne żołnierz bo jego nakrycie głowy przypominało jak te  z wojska, a kurtka w moro mówiła sama za siebie. Równolegle do mnie stała kobieta, dobrze ubrana, z torebką firmy 'Tommy hilfiger'  ,trzymała za rękę około 3 letnią dziewczynkę w różowej kloszowanej sukience  z zaplecionymi dwoma warkoczami, zawiązanymi różowymi wstążkami. Kobieta machała do żołnierza a  on z łzami w oczach jej odmachiwał.
Z boku stała  dziewczyna oparta o ścianę przyjmowała całusy chłopaka. Podkurczyła jedną nogę dla lepszego efektu, a on nie patrząc na nią a na jej dekolt starał się wynagrodzić rozłąkę, pewnie długą…
A ja? Ja siedziałam sama na peronie 3 na dworcu we Wrocławiu. Obserwowałam tych wszystkich ludzi i szukałam w nich cierpienia, większego od mojego, Ale nie znalazłam.
-Wszystko w porządku ? Dobrze się czujesz, Rafał ?
- Chyba tak, ale to wszystko jest takie nowe, nie znane .
-Nie  wiem co mam ci odpowiedzieć. A może coś ci się nie podoba ? Chciałbyś coś zmienić w tym pokoju ?
-W sumie tak, ale chciałbym zmienić coś z Mirandą – Rafał usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Mamo ?
-Tak ?
-Zawiadommy Policję. Szukajmy jej, ja naprawdę chcę ją znaleźć. Chciałbym ją przeprosić.
-wiem, zawiadomimy, poczekajmy jeszcze dzień. –odrzekła Mama
-Dobrze. Chyba pójdę na spacer
-Ale , przecież ty nic nie pamiętasz, zgubisz się
-Mamo, dam radę, mimo mojego kalectwa umysłowego.-tu już nie dokończył ,bo wtrąciła się mama.
-Przestań! Nie mów tak.
- Ale taka jest prawda, tak więc mimo mojego kalectwa psychicznego, umiem czytać informacje ,a drogę z domu do szpitala już trochę poznałem. Lecę - Rafał wstał powolnym ruchem z łóżka włożył portfel do tylniej kieszeni, telefon w przednią, i ruszył na wielką przygodę. Tak naprawdę, bardzo chciał iśc na zakupy. Kompletnie nie przypadły mu do gustu ubrania które były w jego szafie, a które jak twierdziła mama kiedyś ubóstwiał.
Wcześniej poszperał trochę w Internecie i znalazł parę  sklepów które zechciał odwiedzić.
Po paru godzinach mama,dobijała się do telefonu, pewnie obstawiając najgorsze, dlatego z torbami pełnymi ciuchów  kierował się w stronę domu.
Po przekręceniu w drzwiach zamku, drzwi gwałtownie się otworzyły, a na korytarz wybiegła mama z zapłakanymi oczami i  telefonem w ręku.
-Gdzieś ty był ! Dwie godziny , spacerujesz ? Przecież ja tu nerwy tracę .
-Mamo ja mam 19 lat , jestem dorosły i nie wydaje mi się, żebyśmy się umawiali na jakiekolwiek pilnowanie mnie
-Ale straciłeś  pamięć!
-Mamo, wierz mi naprawdę pamiętam, to jedyny pewny fakt który zapadł mi tam gdzieś.
-A gdzieś ty w ogóle był,, i co to za torby papierowe które trzymasz w rękach.
Rafał z melancholijnym spokojem w głosie odpowiedział- na zakupach.
-Ale po co ? Na miłość boską .Masz całą szafę ciuchów.
-Ale ich nie lubię , nie chce ich. –Chłopak położył torby na kanapie, otworzył swoją szafę, i zaczął wyrzucać za siebie  zbędne koszulki, rozszerzane spodnie, bluzę ,która kompletnie jej nie przypominała, i jeszcze dwie pary spodni jedne trzy/czwarte obcięte na wysokości kolana też odrzucił do tyłu –Od razu lepiej.
-Mamma mija. Co ty wyprawiasz, to są ubrania które nosiłeś.
-Mamo, to co było wtedy, tego nie ma. Ja nie wiem co ja wtedy lubiłem, wiem co teraz mi się podoba i są to te ubrania – wskazał na papierowe torby.
-Zwariowałeś- Chłopak spojrzał na matkę, zastanawiając się co należy teraz powiedzieć. – Mamo, usiądź. Słuchaj, ja nie wiem jakie były nasze relacje wcześniej –Wiesz jakie były, bardzo napięte- stwierdziła niechętnie Anna . -nie przerywaj, ale nie chce aby one się popsuły. A na pewno nie dam sobą rządzić ani kontrolować. Jestem na tyle dorosły, i tu nie ma żadnego wpływu czy straciłem pamięć  , ani to co działo się przez ostatnie miesiące. Teraz jest tu , i bardzo Cię proszę, staraj się akceptowa moje skromne zdanie. Dobrze ?-Pani Koch wstała z krzesła zatrzasnęła drzwi, uciekając do innego pokoju.
- Mamo ,poczekaj czy możemy nie zachowywać się jak dzieci ?
-Jak możesz mi to robić ?-rzekła chlipiąc matka dwójki dzieci
-Ale co ? Mamo , ja cię kompletnie nie rozumiem. Pamiętasz jak mówiłaś, że żałujesz tego jak wcześniej się zachowywałaś ,a teraz robisz to z powrotem.
-Nie wiesz jak się zachowywałam.,a może ty tak naprawdę wszystko pamiętasz, ale tak było ci łatwiej co ? Udawać ,że zapomniałeś.
-Jak możesz ? Ty się lecz. Jesteś straszną egoistką. Dlaczego nie umiesz pracować nad sobą ?
-Ta rozmowa do niczego nie prowadzi

-Zdecydowanie –odparł syn.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 12

Uwaga, pociąg z Warszawy do Wrocławia, opóźni się o 12 minut. Pociąg zatrzyma się przy peronie 3.
********************************************************************************

-Przepraszam , Panie doktorze? 
-Tak ? –odpowiedział ordynator szpitala w Warszawie
-O której mogę  zabrać syna do domu ? Miał pan sprawdzic jego ostatnie wyniki, i mi powiedzieć…-Zapytała ,kobieta w średnim wieku ,o kasztanowych włosach.
-Tak, tak pamiętam.. Proszę udać się do recepcji po wypis. A za dwa dni zapraszam na wizytę z psychiatrą
-Bardzo panu dziękuje – Biegnę do syna. –Lekarz posłał zawadiacki uśmiech, i pognał do własnych obowiązków.

Chwile później

-Cześć kochanie , zaraz pędzę po twój wypis ,  wracamy do domu. –zapowiedziała kasztanowa kobieta.
-To super, chodź nie wiem jak się odnajdę w twoich domowych obiadkach , haha
-Przestań ! Nawet nie żartuj – Matka rzuciła w syna poduszką, oboje z uśmiechami na twarzy, zwrócili się w stronę recepcji.
-Rafał Koch-Dziękuje bardzo. Chodź syneczku , do domku.
-Mamo wiesz, że tego nie lubię.
Matka objęła ramie syna , uśmiechając się oczami wzruszenia.
-Mamo…mam pytanie, tylko obiecaj,że mi odpowiesz.
-Cicho, naprawdę nie wiem .



Szedłem z mamą ramię  w ramię, i chodź cieszyłem się jak małe  dziecko, że ten koszmar się już skończył, to nie mogłem odepchnąć od siebie myśli, że jej tu nie ma. Z jednej strony to moja wina, to ja  nawaliłem na całej linii ,  i nie dałem jej szansy poznać prawdy, ale z drugiej ? Zachowuje się dziecinnie, chociaż, nie mam pewności, jak zachowywała się wcześniej. Może od zawsze taka była, rozstrojona, egoistka. Nie wiem, nie mam żadnego porównania bo nic nie pamiętam.
-Rafał?? O czym rozmyślasz ?
-O niczym mamo, o niczym.

-Przecież widzę.-odrzekła Anna

-Ciągle rozpatruje , kto poniósł winę w naszym konflikcie, moim i Mirandy.

-Na to pytanie możesz odpowiedzieć tylko ty i twoja siostra. Wiesz, to co się wydarzyło tamtego dnia, wiele nas wszystkich nauczyło. Ja już wyciągnęłam wnioski. Dopiero targnięcie na życie syna, pokazało mi moje zaniedbywanie rodziny. Kiedy wracałam do pustego domu, kiedy ty byłeś w szpitalnej Sali , a Miranda znikała nie wiadomo gdzie, poczułam ,że popełniłam błąd, ale nie w wychowaniu Ciebie, ale w ustalaniu  celów w życiu, w układaniu tego życia. 
Może Miranda potrzebuje więcej czasu. Nie masz wpływu na jej zachowanie, tylko ona może wziąć sprawy  w swoje ręce i coś zmienić , nikt inny.
-Wiem, ale każde nasze czyny poprzedzają inne. To ,że ja połknąłem wtedy te tabletki…skłoniło mnie do tego wcześniejsza sytuacja, wcześniejsze decyzje, wybory, emocje. To , że Miranda uciekła, też nie wniknęło z jej zachcianek. Coś ją do tego skłoniło. Obawiam się, niemal jestem pewny że chodzi o mnie.
-Rafał, twoja siostra zawsze była bardzo odpowiedzialną dziewczyną. Oboje zresztą byliście. Ty byłeś bardziej opanowany, zamiast imprezy wolałeś posiedzieć w domu, i poczytać losową książkę. Chociaż Miranda, ona nie wiem skąd ale zawsze znała odpowiedzi na wiele pytań. Zawsze wiedziała co powiedzieć. Miała własne zdanie , ale nie wywyższała się nad innymi. Kiedy byłam w domu, Ona nigdy nie była sama, zawsze ktoś u niej był. Zwykle z zapłakanymi oczami, a ona wtedy poklepywała go po ramieniu i mówiła „będzie lepiej kiedyś „ nie wiem skąd ona brała tyle siły, naprawdę nie mam pojęcia.
-Mamo, dlaczego mówisz „miała „ ?? –odparł zmieszany chłopak

-Nie wiem, tak mi się powiedziało – wymienili dwuznaczne spojrzenia i ruszyli dalej do domu. 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 11

Mama stanęła w drzwiach. Ręce splotła ,jej szklane oczy patrzyły się w sufit. Staliśmy wszyscy, czekając na czyjś ruch….najbardziej na ruch Rafała. Wolnym krokiem mama wyminęła mnie, i podeszła do szpitalnego łóżka. Dotknęła jego dłoni. Ale on patrzył się tylko pustymi oczami na czubek jej głowy.
-Dlaczego on nam to zrobił! Dlaczego! Jesteś tchórzem słyszysz ! Wy wszyscy jesteście! Przecież miał mnie, dlaczego wybrał śmierć! Zostaw go! On chce być sam nie widzisz woli gapić się w ścianę zamiast w nas.
-Mirando nie mów tak. To twój brat
-Nie mamo. To już nie jest mój brat. To obcy człowiek, teraz już obcy.
Skręcałam krętymi korytarzami szukając wyjścia. Szłam wyprostowana, bez żadnego wyrazu, poczułam się obojętna na wszystko. Nic już się nie liczyło, Rusti razem ze swoją pamięcią zabrał wszystko co miałam. Nic dla mnie nie zostawił .
Stałam na środku placu znajdującego się przed budynkiem szpitala. Ludzie wychodzili i wchodzili do budynku. Czułam w sobie obojętność  i złość  Miałam jej mnóstwo. Tylko że ta złość była też obojętna . Po chwili zaczęłam krzyczeć . Tak głośno , że echo poniosło mój krzyk parę mil dalej.
Łzy skapywały po policzkach, a razem z nim mój makijaż, moja miłość , mój brat, i moje życie.
-Twoja złość z pewnością mu  nie pomoże – znajomy głos dochodził do mych uszu, tak bardzo chciałam aby sobie poszedł.
-Nie obchodzi mnie to – odrzekłam z powagą.
-Przestań pieprzyc Miranda. Zachowujesz się w tym momencie bardzo egoistycznie. Nie myśl tylko o sobie.
-Jak śmiesz.
-Co jak śmiem ? Twój brat leży w szpitalu stracił pamieć  nie ma pewności nawet, że nazywa się tak jak mu mówią. A ty się wściekasz bo, co? bo cię nie przytulił, bo się tobą nie zainteresował ? Śmieszna jesteś. Powinnaś go wspierać. Powinnaś próbować zburzyc  mur który on postawił. Nie kopie się leżącego, a ty to właśnie robisz. Bo Kamil leży, na samym początku swojego nowego życia. Zrozum to wreszcie, on nigdy nie wróci do tego co było przed wypadkiem. Krzyczysz że, cię zostawił, że przecież miał ciebie. Ale coś go skłoniło, coś stanęło mu na przeszkodzie porozmawiania z tobą…Może poszukaj tu odpowiedzi, a nie w jego pustej pamięci.   . I jeszcze jedno , dlaczego obwiniasz go za to , że  Alicja go zdradziła ze mną ?
-Nie obwiniam go za to
-Obwiniasz
-Nie, obwiniam go za to, że mi o tym nie powiedział
-Miranda Chryste panie! A może , to nie było dla niego Proste. Może wstyd mu było że został oszukany przez kobietę ! Czasem, jest nam bardzo trudno mówić o niektórych rzeczach. Każdy ,ma gdzie indziej postawioną granicę. Inni , nigdy się z nią nie stykają, ale są też tacy, którzy są na jej styku.  miałem kiedy dowiedziałem się , że jest dziewczyną twojego brata, to nie wstyd, że zdradziłem najlepszego przyjaciela, Ale smutek, że już więcej nie usłyszy ode mnie komplementu . A to oznacza, że  przekroczyłem granicę. I o mały włos, nie zniszczyłem najlepszej rzeczy jaka mi się w życiu przytrafiła.
Uważaj Miranda, bo jeszcze chwila,   a odczujesz tę samą stratę ale podwójnie. –Boże , stałam tam w osłupieniu. Plecy Kamila oddalały się od miejsca naszej rozmowy. Nie mogłam złapać tchu. Oczy zaszły mi łzami . Podeszłam do jednej z ławek, lekko siadając ukryłam twarz w dłoniach. Ta prawda bardzo bolała. Ale należało mi się. Wszystko ja zepsułam, wszystko. Wziełam do ręki garstkę kamyków wypełniających drogę przed wejściem, i  z całej siły rzuciłam nimi o ławkę na której siedziałam, popatrzyłam ze łzami w oczach na szpital i pobiegłam, jeszcze nie wiedząc dokąd.


sobota, 25 maja 2013

Rozdział 10


Rozejrzałam się po korytarzu, postanowiłam poszukać mamy i Kamila.
Nie było to trudne, przez szybę zauważyłam jak mama pali przed szpitalem, a Kamil siedzi na murku.
-Mamo ? Chciałabym cię prosić , abyśmy się nie kłóciły chociaż teraz, w tej sytuacji, nie powinnyśmy.
-Wiem, wiem. – podeszła do mnie i przytuliła, był to lekki uścisk, ale jednak był, a to był już krok w przód.
-Rozmawiałam z lekarzem.
-Ja też.
Po  krótkiej rozmowie, wymianie znaczących spojrzeń, udaliśmy się do budynku w którym mieścił się szpital.
Ja siedziałam na krześle od zewnątrz. Kamil po środku, a mama koło niego. Patrzyłam się na drzwi stojące naprzeciw mnie, i ciągle zadawałam sobie pytania, dlaczego ?
Oczy zaczęły wilgotnieć a ciało drżeć. Poczułam na swoich plecach czyjś uścisk . Był mocny, i ciepły. Ciało zaczęło jeszcze bardziej drzeć z podniecenia, i prądu który przepłynął przez mój kark. Szybko , wyrwałam się  z jego objęć  i podeszłam do drzwi. Nie mogłam już usiedzieć na miejscu . Nacisnęłam na klamkę, i weszłam tam. Widziałam jak mama wstała ale zaraz usiadła.
-Przepraszam…- wyjąkałam, widząc, wcześniej poznanego mężczyznę  siedzącego przy łóżku, dalej nieobecnego brata. –Błagam cię powiedz coś do mnie, potrzebuje Cię rozumiesz, mów do mnie! Jesteś moim bratem! Ja cię potrzebuje, rozumiesz?! Mów!
-Chodź, chodź.
-Zostaw mnie!
Wyszliśmy przed salę, a ja nadal nie mogłam zapanować nad swoim ciałem. Miałam dość.
-Proszę państwa, chłopak chciał popełnić samobójstwo, nie wymagajcie od niego aby wrócił do dawnego ja.
-Kamil , to była Alicja prawda ? – wiem, że to nie kulturalnie tak wchodzić komuś w słowo, ale , od jakiegoś momentu , uświadomiłam sobie , że nie wiem dokładnie o którą dziewczynę chodzi. Kamil patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem, nic z tego już nie rozumiem. Nie patrząc na lekarza, ani rodzinę, otworzyłam drzwi do Sali i weszłam.
-Pokłóciliście się o Alicję, prawda ? Ten dzień, kiedy przyszedłeś do mnie , kiedy rozmawialiśmy całą noc, kiedy mówiłeś że zerwaliście. To było kłamstwo . Chciałeś mi powiedzieć  prawdę, ale nie wiedziałeś jak tak ?
-Pani Mirando, on nic nie pamięta.
-Nieprawda, on tylko udaje, kłamie tak jak zawsze, on kłamie!


środa, 1 maja 2013

Rozdział 9


Stałam na wprost jego Trzęsłam się jak galareta.
-Nie kłóćmy się chociaż teraz. To nie jest dobry moment. Chodźmy ,może już coś wiadomo.
Zbliżając się do głównego holu zauważyłam, że drzwi jednej z sal, powoli się uchylają. Po chwili wyłoniła się z nich postać mamy.
-I co, co z nim ? – zapytałam drżącym głosem. Mama spojrzała na mnie swoimi zapłakanymi oczami, krzyknęła o boże, i poszła.
Lekko uchyliłam drzwi, i zajrzałam do Sali , obawiałam się najgorszego, w tym momencie nie myślałam realnie.
-Czy wie pan jak się pan nazywa ? – lekarz, zadawał banalne pytania mojemu bratu , typu jakiś dziś dzień, czy wie gdzie teraz jest i tym podobne .
-A jaki dziś miesiąc ? –Rafał , pokręcił przecząco głową –a mi zrobiło się słabo. Podbiegłam do jego łóżka, złapałam go za rękę i zapytałam – Błagam cię, powiedz coś.
-Kim ona jest ?
-Niech pani pójdzię ze mną- tym razem lekarz zwrócił się do mnie
-Nie, Rafał, błagam Cię, powiedz mi że wiesz kim jestem.
-Nie, wyjdź stąd, wszyscy stąd wyjdźcie. – Rafał, odwrócił się na bok, i patrzył tępo w ściane.
Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, tego co ja w tym momencie przeżywałam. Patrzył się na mnie takimi pustymi oczami, serce krajało się na pół.
-Twój brat, doznał niedotlenienia mózgu. Po zarzyciu tabletek stracił przytomnośc. Tlen przestał dochodzic  do mózgu.  Skutkiem tego, jest zanik pamięci, możliwe że to tylko przejściowy stan, i jutro , po jutrze, za miesiąc wszystko wróci do normy. Niestety nie jestem psychiatrom ani psychologiem, aby to stwierdzic. Również , mam przypuszczenia, iż twój brat ma depresje możliwe że miał ją już przed wypadkiem. I to go skłoniło do targnięcia się na własne życie, ale to dopiero oficjalnie stwierdzi psychiatra. –Byłam w szoku, to wszystko do mnie nie docierało. Nie wiedziałam co ja mam teraz robic . Wszystko diametralnie się zmieniło , nic już nie było takie samo. Nic już nie miało sensu.
-Kamil poszukaj mojej mamy. Proszę Cię.
-Jasne, mogę ci jakoś jeszcze pomóc ? –Pokręciłam przecząco głową i spróbowałam jeszcze raz pogadac z Rafałem.  Po wejściu do Sali, zobaczyłam chłopaka który nie wyglądał jak ktoś kogo znałam prawie 17 lat. Leżał , taki nieobecny.
-Braciszku –położyłam rękę na jego ramieniu i lekko nim potrząsnełam. Jednak on wyrwał się z tego gestu, szarpnął ramieniem. I wrócił do dalszego gapienia się w ściane.
Wstałam, dotknęłam jeszcze Raz jego ramienia, i odeszłam, delikatnie zamknęłam drzwi. Korytarz był pusty, niebieskie ściany, wcześniej nie widoczne, teraz raziły mnie po oczach. Osunęłam się na ziemie, a łzy spływały po policzkach, nie starałam się ich ukryc. Ukryłam twarz w dłoniach, i czekałam , czekałam aż w końcu obudze się z tego koszmaru. Który powoli zamieniał się w piekło bez wyjścia. 
-Proszę być dobrej myśli. Trzeba Wierzyc, jeśli pani nie uwierzy , on tym bardziej . – Podniosłam twarz z kolan, nade mną stał mężczyzna, zadbany, o ciemniejszej karnacji. Podał mi rękę i przedstawił się .
-Miranda
-Jestem psychiatrom . Porozmawiam z twoim bratem, później chciałbym zamienic pare słów z tobą, i twoim kolegom, którego wcześniej widziałem.
-Oczywiście. Proszę mu przekazac, że mimo wszystko zawsze  byłam i będę jego siostrą.
-Oby tak dalej. – ciepło się uśmiechnął , i nacisnął klamkę

Rozdział 8


-Już dojeżdżamy
-Świetnie. -Byłam tak zestresowana, zła na siebie, że dopuściłam do tego aby mój brat doszedł do takich wniosków co ze mnie za siostra! Zsiadłam z motocyklu, niezgrabnie rzuciłam kask do Kamila, i pobiegłam ile sił w nogach. Chwile później byłam już w szpitalu padłam do szpitala. Recepcjonistka popatrzyła na mnie z  zakłopotaniem
Dzień dobry, przed chwilą, przywieziono tu mojego brata, on połknął jakieś tabletki. Rafał Koch. 
-Tak przywieziono. Ale niestety nie mogę pani udzielić na razie informacji, gdyż trwają badania.
-Oczywiście, a może mi pani powiedzieć gdzie jest ta sala. Chciałabym być blisko.
-Proszę na razie usiąść tutaj. Dobrze ?
-Okey - rzuciłam z grymasem na twarzy i wybrałam się na jedno z wolnych krzeseł.  Nie minęła minuta,  poczułam czyjś oddech na sobie.
-Tu jesteś, czemu nie poszłaś do niego ? –Szepnął mi delikatnie do ucha, poczułam gęsią skórkę na rękach.
-Nie wpuścili mnie, trwają jakieś badania.
-Aha.
-Siadaj, co tak stoisz. Pewnie to jeszcze chwile potrwa. Usiadł wyprostowany , z grobową miną.
-Chcesz o tym pogadać ? –Najpierw to powiedziałam, później pomyślałam co ja robię.
-A ty chcesz pogadać ? –Odrzekł pytaniem na pytanie.
-Nie za bardzo
-No widzisz. Rozumiemy się bez dwóch zdań – gdybyśmy nie byli w szpitalu, a  pare sal dalej nie leżał by mój najukochańszy ‘Rusti , pewnie dostał by w twarz.
Po około 14 minutach ( W szpitalu było pełno zegarków, więc postanowiłam zając się liczeniem minut. Wszystko tylko nie  ta straszna gonitwa myśli )
Do szpitala weszła mama. Wstałam, i podeszłam do niej. Była zagubiona, nie wiedziała w którą stronę iść. Chciałam ją przytulić jednak odepchnęła mnie. Podeszła do biurka recepcjonistki  i zaczęła z nią rozmawiać . Nie wiem o czym . Oczy zaszły mi łzami , stałam osłupiała i nie miałam pojęcia co ja mam robić.
-Chodź, jest zdenerwowana. Ciiii.
-Nie! puść mnie. - Podbiegłam do pielęgniarki.
-Gdzie leży mój brat ? Wychlipałam szeptem .
-Nazwisko ?
-Koch Rafał
-Przykro mi nie.. dalej nie słyszałam, zaczęłam biec. .niech pani się zatrzyma. Nie może pani .
Nie wiem co ja wyprawiałam. Nawet nie wiedziałam gdzie on tak naprawdę jest. Stanęłam rozejrzałam się na boki. Teraz nie tylko brata zgubiłam ale i siebie.
Poczułam na sobie czyjś dotyk , czyjś oddech.
-spokojnie, jestem przy tobie. Wtuliłam twarz w jego ramię. Objął mnie. Zaczęłam szlochać. –To wszystko mnie przerasta Kamil
-Wiem. Cichutko ..- popatrz na mnie . Uniósł moją twarz na wysokość swojej. Nie płacz, proszę cię. Musisz być teraz silna dla niego. Rozumiesz. ? Ja tu jestem , ale ty musisz przebaczyć samej sobie . wiesz o tym ?
-A ty ? Przecież widzę jak cię to męczy. Nie znam cię od dziś. Widziałam cię jak się tarzałeś ze śmiechu .Jak robiłeś z siebie przykładnego idiotę. Jak płakałeś z bólu, jak pokłóciłeś się z dziewczyną, i nawet twoje rozżalenie że niema twoich ulubionych lodów pistacjowych. Ale tyle smutku, żalu i cierpienia jeszcze nie widziałam. Wmawiasz mi że mam sobie przebaczyć. A ty wybaczyłeś sobie ? Wyrwałam się z jego objęć.

Rozdział 7


-O boże!
-On nie oddycha .
-Ratuj go , błagam Cię.
-Dzwoń po karetkę szybko. –Byłam przerażona , ręce mi się trzęsły, nie mogłam utrzymać telefonu  w ręce, ale musiałam ,się opanować , był moim bratem .
-998 nie odbiera, zajęte .
-Dzwoń na 112 .
-Też nie odbierają.
-Dzwoń cały czas.
W tym czasie, Kamil próbował ratować Rafała. Złożył odpowiednio ręce, ustawił na wysokości mostka, i uciskał- 30 uciśnięć na dwa wdechy.
-Halo ? Nazywam się  Miranda Koch, mój brat jest nie przytomny, nie oddycha, Kamil to znaczy mój kolega stara się udzielić mu pomocy. Proszę, przyjedźcie.
-Wie pani dlaczego jest nie przytomny ?
-Prawdopodobnie była to próba samobójcza, połknął tabletki.
-Proszę próbować przywrócić mu oddech, ale nic mu nie podawać , ani nie przenosić, mógł w wyniku upadku coś sobie uszkodzić.  Proszę podać adres
-Kwitnąca 16.
-Karetka już została wysłana, może pani się rozłączyć.
-Już jadą. Kamil, daj, teraz ja.
Zmieniłam go, minęły dopiero 2 minuty, była jeszcze szansa. Zrobiłam to samo co Kamil, co dwie partie sprawdzałam czy przywróciło mu to oddechu..
-Kamil usiądź tam.i sprawdzaj czy nie zaczął oddychać.
-Okey, powiedz jak opadniesz z sił.
-Gdzie jest ta głupia karetka. Rafał błagam cię nie rób mi tego.
- Jest Mika , oddycha udało się. Pamiętasz, na kursie mówiono że po przywróceniu oddechu powinno się ustawić poszkodowanego w pozycji bocznej ustalonej , jeśli połknął te lekki jego żołądek może próbować się tego pozbyć.
Ułożyliśmy go w odpowiedniej pozycji. Co chwile sprawdzając czy znów go nie tracimy.
-Słysze sygnał karetki. Zejdę na dół żeby trafili a ty z nim zostań.
Na szczęście , lekarze szybko dostali się do Rafała, gdybym wtedy nie przypomniała sobie o tym domu..nie wybaczyłabym Sobie tego. –Rafał nie przestał już oddychać .
-Bardzo dobra robota, gdyby nie wy, nie miałby żadnych szans.
-Wyjdzie z tego. ?
-Nie mogę ci na to odpowiedzieć. Przykro mi.
-Znaleźliście leki które mógł połknąć ?
-Nie wiem , ale coś tu leżało. Proszę.
Mhm.Panowie szybko.
-Gdzie go zabieracie ?
-Bielański, musimy już jechać. Zadzwonicie, po rodziców ?
-Tak.
 Kilka chwil później, wyszliśmy z tego okropnego domu ,z przerażeniem spojrzałam na Kamila.
-Ten dom jest przeklęty, żadnych miłych wspomnień.
-Jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć.
-Przestań, nie ma mowy. Musimy dostać się do szpitala.Ale wcześniej, zadzwonię do mamy. – Sięgnęłam do kieszeni po telefon, jednak nie czułam go. Z tyłu też go nie było. Wpadłam w panikę.
-Nie jeszcze to.
-Co się stało ??! –rzekł zdezorientowany
-Nie wiem gdzie mam swoją komórkę.
-Czekaj, dzwoniłaś po karetkę ze swojej. A to oznacza, że musi gdzieś tu być.
-Hm. Ze zdenerwowania mogłam odrzucić ją gdzieś. Może została w łazience.
-No to chodźmy.
Popatrzyłam się na dom, nie chciałam tam wracać  Najchętniej spaliłabym go i to wszystko co tam było. Kamil zauważył moje zmieszanie, bez wahania zareagował.
-spoko, sam pójdę. Poczekaj tu na mnie. Zaraz wracam.
-Dziękuje – Uśmiechnął się tylko delikatnie. Ale był to zmęczony i wymuszony uśmiech. Zastanawiałam się nad tym, czy aby Kamila nie gryzie poczucie winy w stosunku do tego co się stało z Rafałem. Czas pokaże.
-Rzeczywiście leżała na podłodze. Nic jej się nie stało. Dzwoń. – Zadzwonię po drodze, teraz niema na to czasu.
-Mamo…nie rozłączaj się. Najlepiej przejdź gdzieś gdzie będziesz mogła wysłuchać mnie uważnie.
-Coś się stało Marianno ?
-Już?
-Tak  Mów !
-Okey .Nie pytaj, dlaczego, jak to się stało i co działo się wcześniej, bo nie potrafię ci powiedzieć. Właśnie jadę do szpitala, Rafał połknął jakieś tabletki, kiedy go znalazłam, od razu udzieliłam mu odpowiedniej pomocy, więc nie ma zagrożenia życia. Lekarze już o niego dbają. Czy wszystko zrozumiałaś ?
-Rafał targnął się na własne życie ? Chryste panie. Myślałam że to ty jesteś bardziej nie zrównoważona, chociaż po nim to również wszystkiego można się jak widać spodziewać. Co to za szpital ?
-Bielański . Mamo , wszystko w porządku ? Czy mogę ci jakoś pomóc ?
-Nie wiem naprawdę nie wiem. Jadę, spotkamy się na miejscu. – bała się, co ja gadam, jaka matka, nie bała by się o swoje dziecko.
-zerwała Połączenie. 

Rozdział 6


-Halo?
-Cześc, proszę Cię, nie odkładaj słuchawki.
-Dobrze. Coś się stało.?
-Nie wiem, Kamil on jeszcze nie wrócił do domu. Martwie się.
-Hm.. masz jakąś konkretną sprawe ?
-A to nie jest konkretne – zamurowało mnie.
-Nie wiem.
-Kamil!Czy ty możesz chociaż raz nie zachowywac się jak dzieciak.
-Jasne, bo ty jesteś wielce dorosła. Przestań, już się o wszystkich martwisz bo zginiesz w tej swojej liście.
-Wiesz co , ty hamie jeden- przerwałam sygnał, zsunęłam się po  ścianie, i próbowałam ograrnąc myśli. Co ja mam teraz zrobic, zadzwonic do niego, czy sama wziąśc sprawy w swoje ręce.
-Sory, możemy kontynuowac. ?
-Tak.
-Jest jedno miejsce, o którym zapomnieliśmy. Boje się jechac tam sama.
-Liczysz na moje wsparcie ?
-Tak
-…-ta cisza w słuchawce, zastanawiał się, jak on mógł ! unosił się dumą, te pieprzone męski ego. –dobra, gdzie dokładnie ?
-Nasz stary dom.
-Kiedy?
-Jak najszybciej.
-Dobra, będę za 30 min.
-Dziękuje
-Robie to tylko i wyłącznie ze względu na to co nas łączyło wcześniej
Nas ?
-Naszą trójkę
-Jak chcesz, okey będę gotowa.
Już zakładałam buty kiedy nieoczekiwanie  w domu pojawiła się mama.
-A ty gdzie się wybierasz ?
 -Jestem umówiona
- Nie zjemy razem?
-Nie, nie wiem kiedy wróce.
Dzwonek do drzwi zadzwonił  -dzięki bogu.
-To do mnie, pa
-Ale…
Drzwi trzasnęły z hukiem.
-Cześc , przyjechałem motorem.
-Hej, to lepiej, będzie szybciej.
Wiatr smagał moje policzki, rozwichrzone włosy falowały na wietrze, trzymałam ręce, na jego brzuchu, mimo tego wszystkiego co się ostatnio działo, nie bałam się.
Dojechaliśmy pod brame domu. Furtka zardzewiała. A zamek był wyłamany.
Stanęłam na wprost domu,i nie mogłam zrobic kroku to wszystko powróciło.
-Hej, wchodzimy ? –Delikatnie złapał mnie za ramie, dawał mi otuchy, której wtedy tak bardzo potrzebowałam.
-Tak, chodźmy.
W domu było mnóstwo kurzu, nasze zdjęcia poprzewracane z pękniętym szkłem. W domu było stosunkowo ciepło, mimo burzy która nie dawno przeszła nad miastem.
Ściany w salonie były białe, w oddali stała stara kanapa, którą zostawiliśmy.
Żyrandole również zostały.
-Rafał, jesteś tu, halo !Po chwili Kamil też się dołączył
-Stary, wyłaź , pogadajmy .
Oboje wzieliśmy głęboki wdech, popatrzyliśmy na siebie, i krzyknęliśmy – Rafał!!
Na dole ewidentnie go nie było.
Zaczęłam powoli wchodzic po schodach. Poręcz była zakurzona, a schody skrzypiały pod moim ciężarem.
Wszystko było tak jak to zostawiliśmy. Kamil posłusznie szedł za mną.
-Ty sprawdź tamten ja sprawdze łazienke.
Weszłam do swojego pokoju , okno było zamknięte, co było nowością w tym pokoju. Ściany, lekko wyblakły, ale róż na spadzie, i lekki pomarańcz nadal przebłyskiwały na ścianach. Naklejka z kwiatów w połowie zwilgotniała i odpadła, wisząc niezgrabnie.
-Miranda!!!!!!!!!!!!!!!-Pobiegłam ile sił w  nogach do łazienki ...

Rozdział 5


Kiedy wszedłem do środka, obrazy były pokryte warstwą kurzu, nasze zdjęcia poprzewracane z pękniętym szkłem. Dywan, leżał tam gdzie ostatnio. W kuchni jak zawsze wszystko poukładane na swoim miejscu, na stole stały wysuszone kwiaty w wazonie. Wszystko było takie smutne, bez życia. Bałem się wejść wyżej.  W tym momencie nie zgrywałem ważniaka, nie ukrywałem łez, i wzruszenia wywołanego tymi wszystkimi wspomnieniami, tą historią jaka w tym domu się pisała. Teraz byłem w nim sam. Kiedyś drzwi się nie zamykały, zawsze ktoś coś potrzebował , czy zapomniał po ostatniej wizycie. Z zamyśleń wyrwał mnie dziki huk. Obróciłem się za siebie, spojrzałem w lewo i w prawo ale nic się nie działo. Zacząłem wchodzić po schodach, skrzypiały pod naciskiem moich kroków, złapałem się poręczy. Chciałem już wejść na ostatni schodek lecz zrezygnowałem . Usiadłem na schodach , ukryłem twarz w dłoniach i siedziałem czekając na jakąś siłę, która popchnie mnie wyżej. Huk który mnie wcześniej zaniepokoił teraz zamienił się w wiatr…deszcz…burze
W domu zrobiło się zimno, ewidentnie wiało z góry. Chcąc nie chcąc musiałem wejść na piętro. Powolnym krokiem z grymasem na twarzy zacząłem zaglądać do różnych pokoi. Okno było otwarte  w starym pokoju Miki, uśmiechnąłem się. Zawsze od kiedy pamiętam zostawiała otwarte okno kiedy wychodziła. Kiedy świeciło słońce było to wręcz wskazane, jednak kiedy zaczynał padać deszcz. Ściany się moczyły a jej poduszka przesiąkała wodą.
Kiedy zamknąłem okno, rozejrzałem się po pokoju. Był dziewczęcy, ale dojrzały, czuć było w nim wiecznie śmiejącą się Mi. Nabrałem powietrza , wdychając zapach unoszący się w pomieszczeniu, jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju wszystko zostawiłem tak jak zastałem. W łazience , było bardzo mało rzeczy. Jedna szafka na której stał zardzewiały kubeczek po paście, obeschnięte mydło, i lustro wiszące na ścianie. Patrzyłem się na swoje odbicie, i dostrzegłem tyle wspomnień, tyle bólu. 

Rozdział 4


Dochodząc do bramy, ciągle chodziły mi po głowie różne scenariusze. Z początku myślałam że poszło o dziewczynę, ale to nie możliwe, Rusti dopiero co rozstał się z tą Alicją, tak szybko nie zdążył by się zakochać i rozstać. Kurde, to takie skomplikowane. Byłam przekonana że ta wizyta u Rafała nic nie da. On pewnie nic nie sypnie, a ja nie będę aż tak przenikliwa.
zauważyłam go, stał w drzwiach. Uśmiechał się, to było bardzo podejrzane. W  końcu byłam jego siostrą , znałam go na wylot. Kłamał.
Puścił mnie przodem, milczeliśmy.
-Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę- przerwał cisze pytaniem. To było podejrzane.
-Rafał przestań mnie tu zagadywać, o co chodzi, dlaczego ja nic nie wiem.
-A co byś chciała wiedzieć?
-No, sory, a co miał znaczyć tamten sms-es ?
-Nic, tak wyszło, nie chciałem żeby przychodził.
-Kurde, czy ty możesz rozmawiać ze mną poważnie?
-Przecież rozmawiamy! '
-Nie, to powiem ci coś jeszcze kiedy napisałam do Kamila, odpisał to samo co ty ale o tobie. I co teraz powiesz?
 -No to logiczne, jeśli się pokłóciliśmy. Niech on Ci powie to w końcu o niego chodzi.
-Czyli coś jednak jest na rzeczy. Mów, bo jak zaraz nie sypniesz, to będziecie mówić oboje. –Widać był w szoku, nie sądził że posunę się do takich kroków, ale ja nie mogłam mu odpuścić, musiałam się dowiedzieć.
- Nie zrobisz tego. –przestraszył się i o to  chodziło .
-Właśnie to robie- Halo ? Kamil ?
-Tak , co tam?
-Jesteś zajęty?
-Nie.
-To przyjedź na ulice współczesną.
-Ale przecież to adres Rafała..
-Tak, czekam tam na ciebie- czym prędzej się rozłączyłam i spojrzałam na nadal zszokowanego brata – pokręciłam głową mruknęłam pod nosem „dzieci „ i poszłam zrobic sobie herbatę. To będzie długa rozmowa. Po około kwadransie Kamil pojawił się pod drzwiami .
-Wchodź-rzekłam bardzo oschle. Kamil kiedy przechodził koło Rafała zmierzył go wzrokiem. Jakby dawał mu znak. Miałam już tego po kokardy.
-Dobrze, panowie to który pierwszy ?-Usiadłam na lekko na stole który znajdował się naprzeciwko kanapy na której rzecz jasna siedzieli dwoje najważniejszych dla mnie ludzi.
-No to może ja. –Zaczął Kamil – poznałem kogoś.
Boże, moje serce pękło w tym momencie na pół. Nie trudno było zgadnąć , że choć byliśmy  z Kamilem bardzo dobrymi przyjaciółmi i  rozumieliśmy się bez słów, ja podkochiwałam się nim. Bardzo często jest tak że kiedy występuje przyjaźń damsko –męska to w  kobiecie  szybciej dojrzewa uczucie miłości. My jesteśmy wrażliwsze, bardziej  potrzebujemy mężczyzny, niż mężczyźni kobiety, A  w moim przypadku, od dawna coś tam dojrzewało. Ale tłumiłam to, bo wiedziałam że Kamil nie jest na to gotowy i że wyznaniem mu tego, zniszczyłabym wszystko.
-Była to kobieta, delikatna, wrażliwa, inteligentna,  i piękna zarazem…co ja gadam, nadal jest!
-nie nie mogę tego słuchać. – Rafał zabrał kurtkę ze stolika i wyszedł.
-Mów dalej Kamil. –Nie mogłam się ruszyć , czułam że nie mogę teraz pobiec za nim, musiałam poznać co było dalej. 
Godzinę później
- Zrozum, ja nic złego nie zrobiłem , nic między na mi nie zaszło, kiedy ogarnąłem kto to jest i co ma wspólnego z twoim bratem wycofałem się. Byliśmy kumplami a ja swoich kumpli szanuje .
-Rozumiem. Chodź musimy go poszukać. Krążyliśmy po mieście pare godzin, byliśmy wszędzie, w knajpie do której lubi chodzi Rafał, obdzwoniłam jego najbliższych kumpli, obeszliśmy dwa parki w których często bywa. No już serio nie miałam pomysłu gdzie on się zatrzymał.
-Nie mam już siły, jestem wykończona, głodna, i wściekła.
-Czemu wściekła ?
-To jest twoja wina Kamil, kurde, dlaczego mu tego nie wyjaśniłeś od razu
-Próbowałem ale on mnie nie chciał słuchać, twierdził że kłamie.
-A nie kłamiesz ?
 -Ej! A nie wierzysz mi ?
-Kamil to nie tak, słuchaj znam własnego brata jak własną kieszeń i wiem że on się tak nie zachowuje kiedy chodzi o dziewczynę. A na pewno nie zachowuje się tak  w stosunku do mnie.
-Wiesz co, nie chce mi się już z tobą gadać. Jak zwykle trzymasz jego stronę.
-Kamil zatrzymaj się, poczekaj ! –Krzyczałam do niego ale on szedł przed siebie nie odwrócił się nawet na moment, zostawił mnie na pustej ulicy samą. 

Rozdział 3


Impreza była cudna, wszyscy bawili się świetnie i to bez kropelki alkoholu! Byliśmy trzeźwi i świadomi a najlepsze jest to, że kac nie zabierze nam wspomnień z tego wieczoru! Po powrocie do domu padłam spać i obudziłam się około 13! Była sobota, więc robiłam wszystko piec razy wolniej. Dom był pusty było w nim cicho i spokojnie. Posiedziałam, na facebooku, ale to było dość monotonne i nie dawało żadnej frajdy. Starałam się myśleć optymistycznie-patrząc na swoje różowo wiśniowe zasłony, po chwili namysłu stwierdziłam, iż upiekę ciasto. Zarzuciłam bluzę i wyszłam tak jak stałam.
Po drodze do sklepu minęłam całującą się bez opamiętania parę, i biegających w koło dzieci. Pól godziny później tachałam trzy siaty idąc drogą powrotną do domu. Była to asfaltowa droga, jednak bardzo stara. W kuchni Rozłożyłam wszystkie potrzebne składniki do zrobienia Ciasta. Wyjęłam miskę i powoli, ale z pewnością w rękach wysypywałam składniki do owego naczynia.  Kiedy wszystko już zostało ubite, zmieszane i zmiksowane wlałam w formę do pieczenia wysmarowaną masłem i wysypaną bułą tartą? Ciasto pachniało pięknie wsadziłam je do piekarnika i czekałam. Z nudów i wyczekiwania na upieczone ciasto włączyłam laptopa i rozglądałam się za dobrymi filmami. Wybrałam dwa, jeden to komedia romantyczna a drugi dramat. Co za skrajność? Postanowiłam nie spędzać tego wieczoru sama, więc zaprosiłam dwie najbliższe mi osoby –byli nimi faceci.
Mam ciasto, i film, wolną chatę i trochę miejsca na kanapie. Czekam.
Wysłałam wiadomość do Kamila i Rustiego. Odpisali po chwili.
Kamil :
Chętnie bym wpadł, ale, pewnie będzie Rafał. Więc chyba zrezygnuje. Pamiętaj, że cię uwielbiam. –Byłam w Szoku, kto, jak kto ale oni nigdy się nie kłócili, wręcz przeciwnie lubiliśmy we trójkę spędzać czas, podobny smses przyszedł od Rafała tylko z pytaniem czy będzie Kamil. Wyjęłam ciasto z piekarnika zapakowałam w pudełko wrzuciłam do torby i wychodząc z domu zadzwoniłam do Rustiego- Był moim bratem z nim musiałam najpierw pogadać.
-Halo ? –Musiało to chyba zabrzmieć dość groźnie, bo sama się siebie przestraszyłam.
-Cześć…-Odpowiedział niechętnie, wiedział, co się święci. Ale c chyba powinnam wiedzieć, co się stało, o co w ogóle chodzi.
-Gdzie jesteś? –Zapytałam idąc do autobusu.
-W domu, ale jestem zajęty.
-Rafał nie wymiguj się muszę z Tobą poważnie pogadać, chyba jesteś mi winien jakieś wyjaśnienia. Nie uważasz?
-Eh,
-To jak będę za 20 min braciszku
-Masz ciasto?
-Hahahah, mam słońce mam.
-Dobrze to wpuszczę.
Rozłączyłam się, nie wiem, dlaczego to było dziwne, miałam tyle pytań tyle domysłów. Wsiadłam do autobusu i pojechałam…


Rozdział 2


 Na piątek umówiłam Się ze znajomymi, chcieliśmy uczcić jakoś rozpoczęcie drugiego semestru, obiecałam sobie, że już nie doprowadzę się do takiego stanu jak ostatnio, obym jej dotrzymała. Kiedy siedziałam w domu odrabiając pierwsze prace domowe po przerwie świątecznej, ktoś próbował dobić się do drzwi. Gryząc jabłko na luzie zeszłam po schodach i otworzyłam nasze niebieskie drzwi wejściowe.
-Hej…
-Co taki wystraszony, Hej! Rozgość się zresztą, co Ci mówię, zawsze wiesz, że ten dom jest też twoim domem.
-Mama jest?
-Nie nie martw się nie ma i raczej nie będzie.
-Coś się stało?
-Nie nie, nic poważnego, po prostu i tak ze sobą nie rozmawiamy, więc mama teraz coraz rzadziej przebywa w domu to już tradycja.- rzekłam z mocno wyczuwalną ironią w głosie. 
-Jakiś taki nie pewny jesteś, Choć  dawno nie gadaliśmy, a ciebie coś trapi.
-Znasz mnie siostra na wylot.
-Herbatkę?Kawę? Mam też twoje ulubione lody.- Widzę ty dziś mało zdecydowany. Wyjmij z zamrażalnika pudełko z lodami a ja wstawiłam wodę na herbatę. –Więc?
-Rozstałem się z Alicją…- i tak się zaczęło, gadaliśmy z Rustym pół nocy, zawsze go kochałam, kiedy dowiedzieliśmy się, że rodzice się rozwodzą nasze problemy w domu się diametralnie pogorszyły. Rafał, (czyli Rusty zawsze na niego tak mowie, od kiedy na polski rynek wszedł zespół o podobnej nazwie , jego ulubiony  ) tak, więc kiedy ta wiadomość  wyszła na jaw zaczęliśmy się wszyscy kłócić, atmosfera zgęstniała i wszyscy powoli traciliśmy powietrze. Rusty wyprowadził się,  nie zniósł tego, a fakt o jego pełnoletniości tylko mu to ułatwił. Ojciec… on nigdy się zbytnio nami nie interesował, a kiedy dowiedział się o zdradzie matki.. uciekł i spieprzył wszystko co zbudowali biorąc ślub-a może to ona wszystko popsuła ?
-Mikuś, Mikuś halo? Jesteś tu? 
- Jestem jestem, Och Rusty Rusty.. Tyle razy ci mówiłam, że do kobiet musisz podchodzić delikatnie.
-Ale to ona zaczęła!!!
-Kobieta nigdy nie zaczyna. To ty przesadziłeś po całej linii, przykro mi, że muszę Ci to mówić, ale niestety.
-Wiem wiem, przepraszałem ją już, ale nie chce mnie znać, a ja zadowalam się tylko jej wycieraczką pod drzwiami.
-Hahhaah, ty jak coś powiesz, czekaj chyba ktoś idzie. Schowaj Się w szafie zaraz ją wywalę.
-Mika!
-Wybacz
 -Mamo jesteś  –Zwróciłam się do mamy, choć wolałabym żeby już sobie poszła. Albo w ogóle nie przychodziła. Jest dobrze jak jej niema. Jest dobrze tak jak jest.
-Tak, ale zaraz wychodzę.
-Ok, to cześć
-Cześć.
Trzask drzwi był dość głośny i nie usłyszałam ich przez dwa dni.Wtedy Rusty nocował w domu oczywiście bez wiedzy mamy. Było naprawdę cudnie. Wygadaliśmy naprawdę się za wszystkie czasy, na koniec tylko musiałam przejść się po całym mieszkaniu i pozacierać ślady, i bardzo dobrze, że to zrobiłam, bo znalazłam parę męskich skarpetek majtek, bluzkę Rustego i jego szczoteczkę, o której jak zwykle zapomniał. Facet w domu..hahaha dziś piątek zaraz szykuje się na spotkanie z kolegami.. i oczywiście koleżankami. Będzie fajnie. Wrócę późno na pewno! 

Rozdział 1




  
Bolesna, ciemna, przeszywająca umysł, zamykająca pewien rozdział i otwierająca następny, noc a może szczęśliwa, uśmiechnięta lekko dotykająca mego ciała wciąż kochana, stygnąca idealna. Rozpoczął się przed minutą poniedziałek już za 5 godzin wstanę i przeżyje go jeszcze raz tak idealnie jak powinien być on przeżyty, obiecuje! I tak z uśmiechem zasypiam zastanawiając się czy trafi Się koszmar czy to drugie jak to mówią dobry sen.
Słońce przedostaje się przez wiśniowe zasłony czuje je wszędzie powoli otwieram oczy jednak zaraz zamykam jak pięknie byłoby móc jeszcze zasnąć tak na chwilkę na minutę.
--Mika!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! –Boże, co to?  Bomba, może samolot telewizor?
--Mika!Wstawaj spóźnisz się, jak zwykle!
--Nie się jak zwykle, bo nigdy się jeszcze nie spóźniłam!-Krzycze zaspanym głosem opuszczając jedną nogę z łóżka potem drugą, szukam kapci gdzie one są! Mam leżą pod łóżkiem, zaglądam tam i stwierdzam, że przydałoby się jakieś sprzątanie.Nie może nie dziś. Szkoda psuć tak świetnie rozpoczęty poranek sprzątaniem, co ja gadam musiałabym być chora żeby sprzątać rano a zwłaszcza przed szkołą.  Idę…!!!!!!!!!!
--Śniadanie na stole w kuchni ja wychodzę.
-Dzięki Mamusi wiesz, że cię …-Tak wiem też cię całuje. Nie spóźnij się, chociaż na drugą błagam cię!
-Wstałam powoli, ale z impetem, pościeliłam łóżko ubrana umalowana, co prawda bez śniadania wyszłam na autobus.
Idąc na przystanek wspominałam swoją ostatnią imprezę sylwestrową a raczej to, co opowiedział mi Maks, byłam pewna nic mi nie oszczędził- cicho wybuchłam śmiechem, wręcz śmiałam się od środka, tak, więc było to tak:
-Chodź lepiej, jeśli stąd wyjdziemy, robi się dość nie przyjemnie- próbował dość poważnie zaopanowac Maks, jednak ja uparcie zostawał przy swoich racjach i pijąc piwo spoglądałam na faceta dość porządnie wstawionego, który pokazywał ręką abym podeszła. Zdziwiona zrobiłam chwiejny krok…
-Nawet o tym nie myśl, jesteś pijana, i jestem pewny, iż trzeźwa Miranda nigdy by nie ruszyła w jego stronę wręcz przeciwnie albo byś mu nawtykała albo z wzrokiem zabójcy wyszła. Więc bądź łaskawa i wyjdź na nogach z baru, bo inaczej będę zmuszony Cię wyprowadzić niosąc.
-Maks nie dramatyzuj, nie można się już pobawić. Jeśli mnie podniesiesz zacznę krzyczeć.
-To krzycz- w tym momencie moje stopy oderwały się od podłogi pokrytej czarnymi świecącymi płytkami.
-Jak mogłeś mnie podnieść.! Wynieść Maks kurwa!
-Uwierz mi zrobiłem to dla Ciebie i kiedyś mi za to podziękujesz.
-i wtedy zaczęłam krzyczeć tak głośno, że ludzie patrzyli na mnie z takim politowaniem-(tak przynajmniej twierdzi Maks, ale jak to było naprawdę wie tylko on i Ci potencjalni ludzie.
-Szliśmy i szliśmy a ja dalej się darłam, śmiałam a łzy płynęły ciurkiem a za nimi też makijaż, który sobie sprawiłam przed wyjściem.
W końcu Maks się mocno wkurzył i zadzwonił po taksówkę.
Później… zaczęłam krzyczeć w taksówce, jednak na szczęście to mnie mocno znużyło i padłam, Maks wyniósł mnie z samochodu i położył u siebie w mieszkaniu.
2013 rok rozpoczął się jakby to powiedzieć z ogromnym impetem, może się i tak skończy? Kto wie?

wtorek, 9 kwietnia 2013

PROLOG

W nocy potrafię dostrzec to czego nie widzę o poranku. Nieuzasadnione ruchy, cienie,  obrazy zamieniające się w historię nie mające zakończenia. 
Siedziałam oparta o ścianę, wpatrując się na konary drzew. Odkąd pamiętam ciemność mnie przerażała, ręce siniały, cale ciało lekko drżało, a serce ? Ono zawsze zamierało, jakby próbowało wstrzymać swoje bicie, by nikt nie usłyszał. Jednak w tym momencie nic nie miało znaczenia. Moim oczom zabrakło blasku, patrzyły ale nie widziały.  
  Tak jak moje oczy, moje serce było przysłonięte, smutkiem, żalem wielka chmura napłynęła z samego końca i nie zamierzała mnie opuścić. 
Za parę godzin, świat przywita nowy rok.  Wszystko zacznie toczyć się dalej i odżyje kolejny raz w nowym obliczu. Nie będzie powrotu, pozostaną tylko wspomnienia a wraz z nimi  kolejne noce. 
Na ostatnie słowo, skapnęła bezpowrotna łza. Otarłam policzki, zabrałam z łóżka wcześniej przygotowaną torbę i ruszyłam do drzwi. Ostatni raz spojrzałam na swoje małe okno w pokoju  nadal widząc przerażającą ciemność. 
Rodzice poszli do znajomych, więc dom był pusty. Wychodząc na trawnik spojrzałam przez moment  w kierunku domu  gdzie światło odbijało się od okien i  udałam się na przystanek. W autobusie znalazłam najbliższy klub gdzie tej nocy trwała zabawa sylwestrowa. Nie interesowało mnie jakie to będzie miejsce, liczył się tylko plan. 
W środku było sporo ludzi, w górze unosił się dym, światła przebijały się przez tłumy, a ja razem z nimi. Usiadłam przy barze, poprosiłam o piwo i czekałam mając nadzieje, że nic nie stanie mi na przeszkodzie. 
Maczałam usta w kolejnej szklance z procentami, kiedy zawibrował telefon.
Ludzie bardzo dobrze się bawili, tylko ja smętnie siedziałam na krześle przy barze.
Przewiesiłam torbę, zbagatelizowałam telefon , i poszłam się bawić. 
Po pewnym czasie, kiedy nogi odmawiały posłuszeństwa chwiejnym krokiem skierowałam się do baru, jednak moje miejsce było już zajęte. Telefon dalej wibrował, nic innego mi nie pozostawało, przeciskając się przez tłum ,nie mogłam zebrać myśli, wszystko wirowało, a śmiech przeciskał się przez zęby.
Nie zdążyłam nic powiedzieć a w słuchawce przebijał się głos Maksa 
-No nareszcie!  Gdzie ty  jesteś? Byliśmy umówieni na oblanie nowego roku ale Ciebie nigdzie nie ma. Nie odbierasz telefonów, nie ma Cię w domu chociaż palą się wszystkie światła - słyszę jego zmartwienie w głosie ale w tym momencie totalnie mnie to nie interesuje - powiesz mi co się dzieje ? - Nie mogę się już powstrzymać i wybucham niepohamowanym śmiechem - Co cię tak bawi? - Sama nie wiem Maks, nie wiem powtarzam w myślach  - wszystko -  odpowiadam
Przez chwile nikt z nas nie mówi, ta cisza staje się niezręczna chciałabym wrócić do swojego planu a ta rozmowa tylko mi przeszkadza.