wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 12

Uwaga, pociąg z Warszawy do Wrocławia, opóźni się o 12 minut. Pociąg zatrzyma się przy peronie 3.
********************************************************************************

-Przepraszam , Panie doktorze? 
-Tak ? –odpowiedział ordynator szpitala w Warszawie
-O której mogę  zabrać syna do domu ? Miał pan sprawdzic jego ostatnie wyniki, i mi powiedzieć…-Zapytała ,kobieta w średnim wieku ,o kasztanowych włosach.
-Tak, tak pamiętam.. Proszę udać się do recepcji po wypis. A za dwa dni zapraszam na wizytę z psychiatrą
-Bardzo panu dziękuje – Biegnę do syna. –Lekarz posłał zawadiacki uśmiech, i pognał do własnych obowiązków.

Chwile później

-Cześć kochanie , zaraz pędzę po twój wypis ,  wracamy do domu. –zapowiedziała kasztanowa kobieta.
-To super, chodź nie wiem jak się odnajdę w twoich domowych obiadkach , haha
-Przestań ! Nawet nie żartuj – Matka rzuciła w syna poduszką, oboje z uśmiechami na twarzy, zwrócili się w stronę recepcji.
-Rafał Koch-Dziękuje bardzo. Chodź syneczku , do domku.
-Mamo wiesz, że tego nie lubię.
Matka objęła ramie syna , uśmiechając się oczami wzruszenia.
-Mamo…mam pytanie, tylko obiecaj,że mi odpowiesz.
-Cicho, naprawdę nie wiem .



Szedłem z mamą ramię  w ramię, i chodź cieszyłem się jak małe  dziecko, że ten koszmar się już skończył, to nie mogłem odepchnąć od siebie myśli, że jej tu nie ma. Z jednej strony to moja wina, to ja  nawaliłem na całej linii ,  i nie dałem jej szansy poznać prawdy, ale z drugiej ? Zachowuje się dziecinnie, chociaż, nie mam pewności, jak zachowywała się wcześniej. Może od zawsze taka była, rozstrojona, egoistka. Nie wiem, nie mam żadnego porównania bo nic nie pamiętam.
-Rafał?? O czym rozmyślasz ?
-O niczym mamo, o niczym.

-Przecież widzę.-odrzekła Anna

-Ciągle rozpatruje , kto poniósł winę w naszym konflikcie, moim i Mirandy.

-Na to pytanie możesz odpowiedzieć tylko ty i twoja siostra. Wiesz, to co się wydarzyło tamtego dnia, wiele nas wszystkich nauczyło. Ja już wyciągnęłam wnioski. Dopiero targnięcie na życie syna, pokazało mi moje zaniedbywanie rodziny. Kiedy wracałam do pustego domu, kiedy ty byłeś w szpitalnej Sali , a Miranda znikała nie wiadomo gdzie, poczułam ,że popełniłam błąd, ale nie w wychowaniu Ciebie, ale w ustalaniu  celów w życiu, w układaniu tego życia. 
Może Miranda potrzebuje więcej czasu. Nie masz wpływu na jej zachowanie, tylko ona może wziąć sprawy  w swoje ręce i coś zmienić , nikt inny.
-Wiem, ale każde nasze czyny poprzedzają inne. To ,że ja połknąłem wtedy te tabletki…skłoniło mnie do tego wcześniejsza sytuacja, wcześniejsze decyzje, wybory, emocje. To , że Miranda uciekła, też nie wniknęło z jej zachcianek. Coś ją do tego skłoniło. Obawiam się, niemal jestem pewny że chodzi o mnie.
-Rafał, twoja siostra zawsze była bardzo odpowiedzialną dziewczyną. Oboje zresztą byliście. Ty byłeś bardziej opanowany, zamiast imprezy wolałeś posiedzieć w domu, i poczytać losową książkę. Chociaż Miranda, ona nie wiem skąd ale zawsze znała odpowiedzi na wiele pytań. Zawsze wiedziała co powiedzieć. Miała własne zdanie , ale nie wywyższała się nad innymi. Kiedy byłam w domu, Ona nigdy nie była sama, zawsze ktoś u niej był. Zwykle z zapłakanymi oczami, a ona wtedy poklepywała go po ramieniu i mówiła „będzie lepiej kiedyś „ nie wiem skąd ona brała tyle siły, naprawdę nie mam pojęcia.
-Mamo, dlaczego mówisz „miała „ ?? –odparł zmieszany chłopak

-Nie wiem, tak mi się powiedziało – wymienili dwuznaczne spojrzenia i ruszyli dalej do domu. 

1 komentarz: