sobota, 25 maja 2013

Rozdział 10


Rozejrzałam się po korytarzu, postanowiłam poszukać mamy i Kamila.
Nie było to trudne, przez szybę zauważyłam jak mama pali przed szpitalem, a Kamil siedzi na murku.
-Mamo ? Chciałabym cię prosić , abyśmy się nie kłóciły chociaż teraz, w tej sytuacji, nie powinnyśmy.
-Wiem, wiem. – podeszła do mnie i przytuliła, był to lekki uścisk, ale jednak był, a to był już krok w przód.
-Rozmawiałam z lekarzem.
-Ja też.
Po  krótkiej rozmowie, wymianie znaczących spojrzeń, udaliśmy się do budynku w którym mieścił się szpital.
Ja siedziałam na krześle od zewnątrz. Kamil po środku, a mama koło niego. Patrzyłam się na drzwi stojące naprzeciw mnie, i ciągle zadawałam sobie pytania, dlaczego ?
Oczy zaczęły wilgotnieć a ciało drżeć. Poczułam na swoich plecach czyjś uścisk . Był mocny, i ciepły. Ciało zaczęło jeszcze bardziej drzeć z podniecenia, i prądu który przepłynął przez mój kark. Szybko , wyrwałam się  z jego objęć  i podeszłam do drzwi. Nie mogłam już usiedzieć na miejscu . Nacisnęłam na klamkę, i weszłam tam. Widziałam jak mama wstała ale zaraz usiadła.
-Przepraszam…- wyjąkałam, widząc, wcześniej poznanego mężczyznę  siedzącego przy łóżku, dalej nieobecnego brata. –Błagam cię powiedz coś do mnie, potrzebuje Cię rozumiesz, mów do mnie! Jesteś moim bratem! Ja cię potrzebuje, rozumiesz?! Mów!
-Chodź, chodź.
-Zostaw mnie!
Wyszliśmy przed salę, a ja nadal nie mogłam zapanować nad swoim ciałem. Miałam dość.
-Proszę państwa, chłopak chciał popełnić samobójstwo, nie wymagajcie od niego aby wrócił do dawnego ja.
-Kamil , to była Alicja prawda ? – wiem, że to nie kulturalnie tak wchodzić komuś w słowo, ale , od jakiegoś momentu , uświadomiłam sobie , że nie wiem dokładnie o którą dziewczynę chodzi. Kamil patrzył na mnie nieobecnym wzrokiem, nic z tego już nie rozumiem. Nie patrząc na lekarza, ani rodzinę, otworzyłam drzwi do Sali i weszłam.
-Pokłóciliście się o Alicję, prawda ? Ten dzień, kiedy przyszedłeś do mnie , kiedy rozmawialiśmy całą noc, kiedy mówiłeś że zerwaliście. To było kłamstwo . Chciałeś mi powiedzieć  prawdę, ale nie wiedziałeś jak tak ?
-Pani Mirando, on nic nie pamięta.
-Nieprawda, on tylko udaje, kłamie tak jak zawsze, on kłamie!


środa, 1 maja 2013

Rozdział 9


Stałam na wprost jego Trzęsłam się jak galareta.
-Nie kłóćmy się chociaż teraz. To nie jest dobry moment. Chodźmy ,może już coś wiadomo.
Zbliżając się do głównego holu zauważyłam, że drzwi jednej z sal, powoli się uchylają. Po chwili wyłoniła się z nich postać mamy.
-I co, co z nim ? – zapytałam drżącym głosem. Mama spojrzała na mnie swoimi zapłakanymi oczami, krzyknęła o boże, i poszła.
Lekko uchyliłam drzwi, i zajrzałam do Sali , obawiałam się najgorszego, w tym momencie nie myślałam realnie.
-Czy wie pan jak się pan nazywa ? – lekarz, zadawał banalne pytania mojemu bratu , typu jakiś dziś dzień, czy wie gdzie teraz jest i tym podobne .
-A jaki dziś miesiąc ? –Rafał , pokręcił przecząco głową –a mi zrobiło się słabo. Podbiegłam do jego łóżka, złapałam go za rękę i zapytałam – Błagam cię, powiedz coś.
-Kim ona jest ?
-Niech pani pójdzię ze mną- tym razem lekarz zwrócił się do mnie
-Nie, Rafał, błagam Cię, powiedz mi że wiesz kim jestem.
-Nie, wyjdź stąd, wszyscy stąd wyjdźcie. – Rafał, odwrócił się na bok, i patrzył tępo w ściane.
Nawet najgorszemu wrogowi nie życzę, tego co ja w tym momencie przeżywałam. Patrzył się na mnie takimi pustymi oczami, serce krajało się na pół.
-Twój brat, doznał niedotlenienia mózgu. Po zarzyciu tabletek stracił przytomnośc. Tlen przestał dochodzic  do mózgu.  Skutkiem tego, jest zanik pamięci, możliwe że to tylko przejściowy stan, i jutro , po jutrze, za miesiąc wszystko wróci do normy. Niestety nie jestem psychiatrom ani psychologiem, aby to stwierdzic. Również , mam przypuszczenia, iż twój brat ma depresje możliwe że miał ją już przed wypadkiem. I to go skłoniło do targnięcia się na własne życie, ale to dopiero oficjalnie stwierdzi psychiatra. –Byłam w szoku, to wszystko do mnie nie docierało. Nie wiedziałam co ja mam teraz robic . Wszystko diametralnie się zmieniło , nic już nie było takie samo. Nic już nie miało sensu.
-Kamil poszukaj mojej mamy. Proszę Cię.
-Jasne, mogę ci jakoś jeszcze pomóc ? –Pokręciłam przecząco głową i spróbowałam jeszcze raz pogadac z Rafałem.  Po wejściu do Sali, zobaczyłam chłopaka który nie wyglądał jak ktoś kogo znałam prawie 17 lat. Leżał , taki nieobecny.
-Braciszku –położyłam rękę na jego ramieniu i lekko nim potrząsnełam. Jednak on wyrwał się z tego gestu, szarpnął ramieniem. I wrócił do dalszego gapienia się w ściane.
Wstałam, dotknęłam jeszcze Raz jego ramienia, i odeszłam, delikatnie zamknęłam drzwi. Korytarz był pusty, niebieskie ściany, wcześniej nie widoczne, teraz raziły mnie po oczach. Osunęłam się na ziemie, a łzy spływały po policzkach, nie starałam się ich ukryc. Ukryłam twarz w dłoniach, i czekałam , czekałam aż w końcu obudze się z tego koszmaru. Który powoli zamieniał się w piekło bez wyjścia. 
-Proszę być dobrej myśli. Trzeba Wierzyc, jeśli pani nie uwierzy , on tym bardziej . – Podniosłam twarz z kolan, nade mną stał mężczyzna, zadbany, o ciemniejszej karnacji. Podał mi rękę i przedstawił się .
-Miranda
-Jestem psychiatrom . Porozmawiam z twoim bratem, później chciałbym zamienic pare słów z tobą, i twoim kolegom, którego wcześniej widziałem.
-Oczywiście. Proszę mu przekazac, że mimo wszystko zawsze  byłam i będę jego siostrą.
-Oby tak dalej. – ciepło się uśmiechnął , i nacisnął klamkę

Rozdział 8


-Już dojeżdżamy
-Świetnie. -Byłam tak zestresowana, zła na siebie, że dopuściłam do tego aby mój brat doszedł do takich wniosków co ze mnie za siostra! Zsiadłam z motocyklu, niezgrabnie rzuciłam kask do Kamila, i pobiegłam ile sił w nogach. Chwile później byłam już w szpitalu padłam do szpitala. Recepcjonistka popatrzyła na mnie z  zakłopotaniem
Dzień dobry, przed chwilą, przywieziono tu mojego brata, on połknął jakieś tabletki. Rafał Koch. 
-Tak przywieziono. Ale niestety nie mogę pani udzielić na razie informacji, gdyż trwają badania.
-Oczywiście, a może mi pani powiedzieć gdzie jest ta sala. Chciałabym być blisko.
-Proszę na razie usiąść tutaj. Dobrze ?
-Okey - rzuciłam z grymasem na twarzy i wybrałam się na jedno z wolnych krzeseł.  Nie minęła minuta,  poczułam czyjś oddech na sobie.
-Tu jesteś, czemu nie poszłaś do niego ? –Szepnął mi delikatnie do ucha, poczułam gęsią skórkę na rękach.
-Nie wpuścili mnie, trwają jakieś badania.
-Aha.
-Siadaj, co tak stoisz. Pewnie to jeszcze chwile potrwa. Usiadł wyprostowany , z grobową miną.
-Chcesz o tym pogadać ? –Najpierw to powiedziałam, później pomyślałam co ja robię.
-A ty chcesz pogadać ? –Odrzekł pytaniem na pytanie.
-Nie za bardzo
-No widzisz. Rozumiemy się bez dwóch zdań – gdybyśmy nie byli w szpitalu, a  pare sal dalej nie leżał by mój najukochańszy ‘Rusti , pewnie dostał by w twarz.
Po około 14 minutach ( W szpitalu było pełno zegarków, więc postanowiłam zając się liczeniem minut. Wszystko tylko nie  ta straszna gonitwa myśli )
Do szpitala weszła mama. Wstałam, i podeszłam do niej. Była zagubiona, nie wiedziała w którą stronę iść. Chciałam ją przytulić jednak odepchnęła mnie. Podeszła do biurka recepcjonistki  i zaczęła z nią rozmawiać . Nie wiem o czym . Oczy zaszły mi łzami , stałam osłupiała i nie miałam pojęcia co ja mam robić.
-Chodź, jest zdenerwowana. Ciiii.
-Nie! puść mnie. - Podbiegłam do pielęgniarki.
-Gdzie leży mój brat ? Wychlipałam szeptem .
-Nazwisko ?
-Koch Rafał
-Przykro mi nie.. dalej nie słyszałam, zaczęłam biec. .niech pani się zatrzyma. Nie może pani .
Nie wiem co ja wyprawiałam. Nawet nie wiedziałam gdzie on tak naprawdę jest. Stanęłam rozejrzałam się na boki. Teraz nie tylko brata zgubiłam ale i siebie.
Poczułam na sobie czyjś dotyk , czyjś oddech.
-spokojnie, jestem przy tobie. Wtuliłam twarz w jego ramię. Objął mnie. Zaczęłam szlochać. –To wszystko mnie przerasta Kamil
-Wiem. Cichutko ..- popatrz na mnie . Uniósł moją twarz na wysokość swojej. Nie płacz, proszę cię. Musisz być teraz silna dla niego. Rozumiesz. ? Ja tu jestem , ale ty musisz przebaczyć samej sobie . wiesz o tym ?
-A ty ? Przecież widzę jak cię to męczy. Nie znam cię od dziś. Widziałam cię jak się tarzałeś ze śmiechu .Jak robiłeś z siebie przykładnego idiotę. Jak płakałeś z bólu, jak pokłóciłeś się z dziewczyną, i nawet twoje rozżalenie że niema twoich ulubionych lodów pistacjowych. Ale tyle smutku, żalu i cierpienia jeszcze nie widziałam. Wmawiasz mi że mam sobie przebaczyć. A ty wybaczyłeś sobie ? Wyrwałam się z jego objęć.

Rozdział 7


-O boże!
-On nie oddycha .
-Ratuj go , błagam Cię.
-Dzwoń po karetkę szybko. –Byłam przerażona , ręce mi się trzęsły, nie mogłam utrzymać telefonu  w ręce, ale musiałam ,się opanować , był moim bratem .
-998 nie odbiera, zajęte .
-Dzwoń na 112 .
-Też nie odbierają.
-Dzwoń cały czas.
W tym czasie, Kamil próbował ratować Rafała. Złożył odpowiednio ręce, ustawił na wysokości mostka, i uciskał- 30 uciśnięć na dwa wdechy.
-Halo ? Nazywam się  Miranda Koch, mój brat jest nie przytomny, nie oddycha, Kamil to znaczy mój kolega stara się udzielić mu pomocy. Proszę, przyjedźcie.
-Wie pani dlaczego jest nie przytomny ?
-Prawdopodobnie była to próba samobójcza, połknął tabletki.
-Proszę próbować przywrócić mu oddech, ale nic mu nie podawać , ani nie przenosić, mógł w wyniku upadku coś sobie uszkodzić.  Proszę podać adres
-Kwitnąca 16.
-Karetka już została wysłana, może pani się rozłączyć.
-Już jadą. Kamil, daj, teraz ja.
Zmieniłam go, minęły dopiero 2 minuty, była jeszcze szansa. Zrobiłam to samo co Kamil, co dwie partie sprawdzałam czy przywróciło mu to oddechu..
-Kamil usiądź tam.i sprawdzaj czy nie zaczął oddychać.
-Okey, powiedz jak opadniesz z sił.
-Gdzie jest ta głupia karetka. Rafał błagam cię nie rób mi tego.
- Jest Mika , oddycha udało się. Pamiętasz, na kursie mówiono że po przywróceniu oddechu powinno się ustawić poszkodowanego w pozycji bocznej ustalonej , jeśli połknął te lekki jego żołądek może próbować się tego pozbyć.
Ułożyliśmy go w odpowiedniej pozycji. Co chwile sprawdzając czy znów go nie tracimy.
-Słysze sygnał karetki. Zejdę na dół żeby trafili a ty z nim zostań.
Na szczęście , lekarze szybko dostali się do Rafała, gdybym wtedy nie przypomniała sobie o tym domu..nie wybaczyłabym Sobie tego. –Rafał nie przestał już oddychać .
-Bardzo dobra robota, gdyby nie wy, nie miałby żadnych szans.
-Wyjdzie z tego. ?
-Nie mogę ci na to odpowiedzieć. Przykro mi.
-Znaleźliście leki które mógł połknąć ?
-Nie wiem , ale coś tu leżało. Proszę.
Mhm.Panowie szybko.
-Gdzie go zabieracie ?
-Bielański, musimy już jechać. Zadzwonicie, po rodziców ?
-Tak.
 Kilka chwil później, wyszliśmy z tego okropnego domu ,z przerażeniem spojrzałam na Kamila.
-Ten dom jest przeklęty, żadnych miłych wspomnień.
-Jesteś zmęczona, powinnaś odpocząć.
-Przestań, nie ma mowy. Musimy dostać się do szpitala.Ale wcześniej, zadzwonię do mamy. – Sięgnęłam do kieszeni po telefon, jednak nie czułam go. Z tyłu też go nie było. Wpadłam w panikę.
-Nie jeszcze to.
-Co się stało ??! –rzekł zdezorientowany
-Nie wiem gdzie mam swoją komórkę.
-Czekaj, dzwoniłaś po karetkę ze swojej. A to oznacza, że musi gdzieś tu być.
-Hm. Ze zdenerwowania mogłam odrzucić ją gdzieś. Może została w łazience.
-No to chodźmy.
Popatrzyłam się na dom, nie chciałam tam wracać  Najchętniej spaliłabym go i to wszystko co tam było. Kamil zauważył moje zmieszanie, bez wahania zareagował.
-spoko, sam pójdę. Poczekaj tu na mnie. Zaraz wracam.
-Dziękuje – Uśmiechnął się tylko delikatnie. Ale był to zmęczony i wymuszony uśmiech. Zastanawiałam się nad tym, czy aby Kamila nie gryzie poczucie winy w stosunku do tego co się stało z Rafałem. Czas pokaże.
-Rzeczywiście leżała na podłodze. Nic jej się nie stało. Dzwoń. – Zadzwonię po drodze, teraz niema na to czasu.
-Mamo…nie rozłączaj się. Najlepiej przejdź gdzieś gdzie będziesz mogła wysłuchać mnie uważnie.
-Coś się stało Marianno ?
-Już?
-Tak  Mów !
-Okey .Nie pytaj, dlaczego, jak to się stało i co działo się wcześniej, bo nie potrafię ci powiedzieć. Właśnie jadę do szpitala, Rafał połknął jakieś tabletki, kiedy go znalazłam, od razu udzieliłam mu odpowiedniej pomocy, więc nie ma zagrożenia życia. Lekarze już o niego dbają. Czy wszystko zrozumiałaś ?
-Rafał targnął się na własne życie ? Chryste panie. Myślałam że to ty jesteś bardziej nie zrównoważona, chociaż po nim to również wszystkiego można się jak widać spodziewać. Co to za szpital ?
-Bielański . Mamo , wszystko w porządku ? Czy mogę ci jakoś pomóc ?
-Nie wiem naprawdę nie wiem. Jadę, spotkamy się na miejscu. – bała się, co ja gadam, jaka matka, nie bała by się o swoje dziecko.
-zerwała Połączenie. 

Rozdział 6


-Halo?
-Cześc, proszę Cię, nie odkładaj słuchawki.
-Dobrze. Coś się stało.?
-Nie wiem, Kamil on jeszcze nie wrócił do domu. Martwie się.
-Hm.. masz jakąś konkretną sprawe ?
-A to nie jest konkretne – zamurowało mnie.
-Nie wiem.
-Kamil!Czy ty możesz chociaż raz nie zachowywac się jak dzieciak.
-Jasne, bo ty jesteś wielce dorosła. Przestań, już się o wszystkich martwisz bo zginiesz w tej swojej liście.
-Wiesz co , ty hamie jeden- przerwałam sygnał, zsunęłam się po  ścianie, i próbowałam ograrnąc myśli. Co ja mam teraz zrobic, zadzwonic do niego, czy sama wziąśc sprawy w swoje ręce.
-Sory, możemy kontynuowac. ?
-Tak.
-Jest jedno miejsce, o którym zapomnieliśmy. Boje się jechac tam sama.
-Liczysz na moje wsparcie ?
-Tak
-…-ta cisza w słuchawce, zastanawiał się, jak on mógł ! unosił się dumą, te pieprzone męski ego. –dobra, gdzie dokładnie ?
-Nasz stary dom.
-Kiedy?
-Jak najszybciej.
-Dobra, będę za 30 min.
-Dziękuje
-Robie to tylko i wyłącznie ze względu na to co nas łączyło wcześniej
Nas ?
-Naszą trójkę
-Jak chcesz, okey będę gotowa.
Już zakładałam buty kiedy nieoczekiwanie  w domu pojawiła się mama.
-A ty gdzie się wybierasz ?
 -Jestem umówiona
- Nie zjemy razem?
-Nie, nie wiem kiedy wróce.
Dzwonek do drzwi zadzwonił  -dzięki bogu.
-To do mnie, pa
-Ale…
Drzwi trzasnęły z hukiem.
-Cześc , przyjechałem motorem.
-Hej, to lepiej, będzie szybciej.
Wiatr smagał moje policzki, rozwichrzone włosy falowały na wietrze, trzymałam ręce, na jego brzuchu, mimo tego wszystkiego co się ostatnio działo, nie bałam się.
Dojechaliśmy pod brame domu. Furtka zardzewiała. A zamek był wyłamany.
Stanęłam na wprost domu,i nie mogłam zrobic kroku to wszystko powróciło.
-Hej, wchodzimy ? –Delikatnie złapał mnie za ramie, dawał mi otuchy, której wtedy tak bardzo potrzebowałam.
-Tak, chodźmy.
W domu było mnóstwo kurzu, nasze zdjęcia poprzewracane z pękniętym szkłem. W domu było stosunkowo ciepło, mimo burzy która nie dawno przeszła nad miastem.
Ściany w salonie były białe, w oddali stała stara kanapa, którą zostawiliśmy.
Żyrandole również zostały.
-Rafał, jesteś tu, halo !Po chwili Kamil też się dołączył
-Stary, wyłaź , pogadajmy .
Oboje wzieliśmy głęboki wdech, popatrzyliśmy na siebie, i krzyknęliśmy – Rafał!!
Na dole ewidentnie go nie było.
Zaczęłam powoli wchodzic po schodach. Poręcz była zakurzona, a schody skrzypiały pod moim ciężarem.
Wszystko było tak jak to zostawiliśmy. Kamil posłusznie szedł za mną.
-Ty sprawdź tamten ja sprawdze łazienke.
Weszłam do swojego pokoju , okno było zamknięte, co było nowością w tym pokoju. Ściany, lekko wyblakły, ale róż na spadzie, i lekki pomarańcz nadal przebłyskiwały na ścianach. Naklejka z kwiatów w połowie zwilgotniała i odpadła, wisząc niezgrabnie.
-Miranda!!!!!!!!!!!!!!!-Pobiegłam ile sił w  nogach do łazienki ...

Rozdział 5


Kiedy wszedłem do środka, obrazy były pokryte warstwą kurzu, nasze zdjęcia poprzewracane z pękniętym szkłem. Dywan, leżał tam gdzie ostatnio. W kuchni jak zawsze wszystko poukładane na swoim miejscu, na stole stały wysuszone kwiaty w wazonie. Wszystko było takie smutne, bez życia. Bałem się wejść wyżej.  W tym momencie nie zgrywałem ważniaka, nie ukrywałem łez, i wzruszenia wywołanego tymi wszystkimi wspomnieniami, tą historią jaka w tym domu się pisała. Teraz byłem w nim sam. Kiedyś drzwi się nie zamykały, zawsze ktoś coś potrzebował , czy zapomniał po ostatniej wizycie. Z zamyśleń wyrwał mnie dziki huk. Obróciłem się za siebie, spojrzałem w lewo i w prawo ale nic się nie działo. Zacząłem wchodzić po schodach, skrzypiały pod naciskiem moich kroków, złapałem się poręczy. Chciałem już wejść na ostatni schodek lecz zrezygnowałem . Usiadłem na schodach , ukryłem twarz w dłoniach i siedziałem czekając na jakąś siłę, która popchnie mnie wyżej. Huk który mnie wcześniej zaniepokoił teraz zamienił się w wiatr…deszcz…burze
W domu zrobiło się zimno, ewidentnie wiało z góry. Chcąc nie chcąc musiałem wejść na piętro. Powolnym krokiem z grymasem na twarzy zacząłem zaglądać do różnych pokoi. Okno było otwarte  w starym pokoju Miki, uśmiechnąłem się. Zawsze od kiedy pamiętam zostawiała otwarte okno kiedy wychodziła. Kiedy świeciło słońce było to wręcz wskazane, jednak kiedy zaczynał padać deszcz. Ściany się moczyły a jej poduszka przesiąkała wodą.
Kiedy zamknąłem okno, rozejrzałem się po pokoju. Był dziewczęcy, ale dojrzały, czuć było w nim wiecznie śmiejącą się Mi. Nabrałem powietrza , wdychając zapach unoszący się w pomieszczeniu, jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju wszystko zostawiłem tak jak zastałem. W łazience , było bardzo mało rzeczy. Jedna szafka na której stał zardzewiały kubeczek po paście, obeschnięte mydło, i lustro wiszące na ścianie. Patrzyłem się na swoje odbicie, i dostrzegłem tyle wspomnień, tyle bólu. 

Rozdział 4


Dochodząc do bramy, ciągle chodziły mi po głowie różne scenariusze. Z początku myślałam że poszło o dziewczynę, ale to nie możliwe, Rusti dopiero co rozstał się z tą Alicją, tak szybko nie zdążył by się zakochać i rozstać. Kurde, to takie skomplikowane. Byłam przekonana że ta wizyta u Rafała nic nie da. On pewnie nic nie sypnie, a ja nie będę aż tak przenikliwa.
zauważyłam go, stał w drzwiach. Uśmiechał się, to było bardzo podejrzane. W  końcu byłam jego siostrą , znałam go na wylot. Kłamał.
Puścił mnie przodem, milczeliśmy.
-Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę- przerwał cisze pytaniem. To było podejrzane.
-Rafał przestań mnie tu zagadywać, o co chodzi, dlaczego ja nic nie wiem.
-A co byś chciała wiedzieć?
-No, sory, a co miał znaczyć tamten sms-es ?
-Nic, tak wyszło, nie chciałem żeby przychodził.
-Kurde, czy ty możesz rozmawiać ze mną poważnie?
-Przecież rozmawiamy! '
-Nie, to powiem ci coś jeszcze kiedy napisałam do Kamila, odpisał to samo co ty ale o tobie. I co teraz powiesz?
 -No to logiczne, jeśli się pokłóciliśmy. Niech on Ci powie to w końcu o niego chodzi.
-Czyli coś jednak jest na rzeczy. Mów, bo jak zaraz nie sypniesz, to będziecie mówić oboje. –Widać był w szoku, nie sądził że posunę się do takich kroków, ale ja nie mogłam mu odpuścić, musiałam się dowiedzieć.
- Nie zrobisz tego. –przestraszył się i o to  chodziło .
-Właśnie to robie- Halo ? Kamil ?
-Tak , co tam?
-Jesteś zajęty?
-Nie.
-To przyjedź na ulice współczesną.
-Ale przecież to adres Rafała..
-Tak, czekam tam na ciebie- czym prędzej się rozłączyłam i spojrzałam na nadal zszokowanego brata – pokręciłam głową mruknęłam pod nosem „dzieci „ i poszłam zrobic sobie herbatę. To będzie długa rozmowa. Po około kwadransie Kamil pojawił się pod drzwiami .
-Wchodź-rzekłam bardzo oschle. Kamil kiedy przechodził koło Rafała zmierzył go wzrokiem. Jakby dawał mu znak. Miałam już tego po kokardy.
-Dobrze, panowie to który pierwszy ?-Usiadłam na lekko na stole który znajdował się naprzeciwko kanapy na której rzecz jasna siedzieli dwoje najważniejszych dla mnie ludzi.
-No to może ja. –Zaczął Kamil – poznałem kogoś.
Boże, moje serce pękło w tym momencie na pół. Nie trudno było zgadnąć , że choć byliśmy  z Kamilem bardzo dobrymi przyjaciółmi i  rozumieliśmy się bez słów, ja podkochiwałam się nim. Bardzo często jest tak że kiedy występuje przyjaźń damsko –męska to w  kobiecie  szybciej dojrzewa uczucie miłości. My jesteśmy wrażliwsze, bardziej  potrzebujemy mężczyzny, niż mężczyźni kobiety, A  w moim przypadku, od dawna coś tam dojrzewało. Ale tłumiłam to, bo wiedziałam że Kamil nie jest na to gotowy i że wyznaniem mu tego, zniszczyłabym wszystko.
-Była to kobieta, delikatna, wrażliwa, inteligentna,  i piękna zarazem…co ja gadam, nadal jest!
-nie nie mogę tego słuchać. – Rafał zabrał kurtkę ze stolika i wyszedł.
-Mów dalej Kamil. –Nie mogłam się ruszyć , czułam że nie mogę teraz pobiec za nim, musiałam poznać co było dalej. 
Godzinę później
- Zrozum, ja nic złego nie zrobiłem , nic między na mi nie zaszło, kiedy ogarnąłem kto to jest i co ma wspólnego z twoim bratem wycofałem się. Byliśmy kumplami a ja swoich kumpli szanuje .
-Rozumiem. Chodź musimy go poszukać. Krążyliśmy po mieście pare godzin, byliśmy wszędzie, w knajpie do której lubi chodzi Rafał, obdzwoniłam jego najbliższych kumpli, obeszliśmy dwa parki w których często bywa. No już serio nie miałam pomysłu gdzie on się zatrzymał.
-Nie mam już siły, jestem wykończona, głodna, i wściekła.
-Czemu wściekła ?
-To jest twoja wina Kamil, kurde, dlaczego mu tego nie wyjaśniłeś od razu
-Próbowałem ale on mnie nie chciał słuchać, twierdził że kłamie.
-A nie kłamiesz ?
 -Ej! A nie wierzysz mi ?
-Kamil to nie tak, słuchaj znam własnego brata jak własną kieszeń i wiem że on się tak nie zachowuje kiedy chodzi o dziewczynę. A na pewno nie zachowuje się tak  w stosunku do mnie.
-Wiesz co, nie chce mi się już z tobą gadać. Jak zwykle trzymasz jego stronę.
-Kamil zatrzymaj się, poczekaj ! –Krzyczałam do niego ale on szedł przed siebie nie odwrócił się nawet na moment, zostawił mnie na pustej ulicy samą. 

Rozdział 3


Impreza była cudna, wszyscy bawili się świetnie i to bez kropelki alkoholu! Byliśmy trzeźwi i świadomi a najlepsze jest to, że kac nie zabierze nam wspomnień z tego wieczoru! Po powrocie do domu padłam spać i obudziłam się około 13! Była sobota, więc robiłam wszystko piec razy wolniej. Dom był pusty było w nim cicho i spokojnie. Posiedziałam, na facebooku, ale to było dość monotonne i nie dawało żadnej frajdy. Starałam się myśleć optymistycznie-patrząc na swoje różowo wiśniowe zasłony, po chwili namysłu stwierdziłam, iż upiekę ciasto. Zarzuciłam bluzę i wyszłam tak jak stałam.
Po drodze do sklepu minęłam całującą się bez opamiętania parę, i biegających w koło dzieci. Pól godziny później tachałam trzy siaty idąc drogą powrotną do domu. Była to asfaltowa droga, jednak bardzo stara. W kuchni Rozłożyłam wszystkie potrzebne składniki do zrobienia Ciasta. Wyjęłam miskę i powoli, ale z pewnością w rękach wysypywałam składniki do owego naczynia.  Kiedy wszystko już zostało ubite, zmieszane i zmiksowane wlałam w formę do pieczenia wysmarowaną masłem i wysypaną bułą tartą? Ciasto pachniało pięknie wsadziłam je do piekarnika i czekałam. Z nudów i wyczekiwania na upieczone ciasto włączyłam laptopa i rozglądałam się za dobrymi filmami. Wybrałam dwa, jeden to komedia romantyczna a drugi dramat. Co za skrajność? Postanowiłam nie spędzać tego wieczoru sama, więc zaprosiłam dwie najbliższe mi osoby –byli nimi faceci.
Mam ciasto, i film, wolną chatę i trochę miejsca na kanapie. Czekam.
Wysłałam wiadomość do Kamila i Rustiego. Odpisali po chwili.
Kamil :
Chętnie bym wpadł, ale, pewnie będzie Rafał. Więc chyba zrezygnuje. Pamiętaj, że cię uwielbiam. –Byłam w Szoku, kto, jak kto ale oni nigdy się nie kłócili, wręcz przeciwnie lubiliśmy we trójkę spędzać czas, podobny smses przyszedł od Rafała tylko z pytaniem czy będzie Kamil. Wyjęłam ciasto z piekarnika zapakowałam w pudełko wrzuciłam do torby i wychodząc z domu zadzwoniłam do Rustiego- Był moim bratem z nim musiałam najpierw pogadać.
-Halo ? –Musiało to chyba zabrzmieć dość groźnie, bo sama się siebie przestraszyłam.
-Cześć…-Odpowiedział niechętnie, wiedział, co się święci. Ale c chyba powinnam wiedzieć, co się stało, o co w ogóle chodzi.
-Gdzie jesteś? –Zapytałam idąc do autobusu.
-W domu, ale jestem zajęty.
-Rafał nie wymiguj się muszę z Tobą poważnie pogadać, chyba jesteś mi winien jakieś wyjaśnienia. Nie uważasz?
-Eh,
-To jak będę za 20 min braciszku
-Masz ciasto?
-Hahahah, mam słońce mam.
-Dobrze to wpuszczę.
Rozłączyłam się, nie wiem, dlaczego to było dziwne, miałam tyle pytań tyle domysłów. Wsiadłam do autobusu i pojechałam…


Rozdział 2


 Na piątek umówiłam Się ze znajomymi, chcieliśmy uczcić jakoś rozpoczęcie drugiego semestru, obiecałam sobie, że już nie doprowadzę się do takiego stanu jak ostatnio, obym jej dotrzymała. Kiedy siedziałam w domu odrabiając pierwsze prace domowe po przerwie świątecznej, ktoś próbował dobić się do drzwi. Gryząc jabłko na luzie zeszłam po schodach i otworzyłam nasze niebieskie drzwi wejściowe.
-Hej…
-Co taki wystraszony, Hej! Rozgość się zresztą, co Ci mówię, zawsze wiesz, że ten dom jest też twoim domem.
-Mama jest?
-Nie nie martw się nie ma i raczej nie będzie.
-Coś się stało?
-Nie nie, nic poważnego, po prostu i tak ze sobą nie rozmawiamy, więc mama teraz coraz rzadziej przebywa w domu to już tradycja.- rzekłam z mocno wyczuwalną ironią w głosie. 
-Jakiś taki nie pewny jesteś, Choć  dawno nie gadaliśmy, a ciebie coś trapi.
-Znasz mnie siostra na wylot.
-Herbatkę?Kawę? Mam też twoje ulubione lody.- Widzę ty dziś mało zdecydowany. Wyjmij z zamrażalnika pudełko z lodami a ja wstawiłam wodę na herbatę. –Więc?
-Rozstałem się z Alicją…- i tak się zaczęło, gadaliśmy z Rustym pół nocy, zawsze go kochałam, kiedy dowiedzieliśmy się, że rodzice się rozwodzą nasze problemy w domu się diametralnie pogorszyły. Rafał, (czyli Rusty zawsze na niego tak mowie, od kiedy na polski rynek wszedł zespół o podobnej nazwie , jego ulubiony  ) tak, więc kiedy ta wiadomość  wyszła na jaw zaczęliśmy się wszyscy kłócić, atmosfera zgęstniała i wszyscy powoli traciliśmy powietrze. Rusty wyprowadził się,  nie zniósł tego, a fakt o jego pełnoletniości tylko mu to ułatwił. Ojciec… on nigdy się zbytnio nami nie interesował, a kiedy dowiedział się o zdradzie matki.. uciekł i spieprzył wszystko co zbudowali biorąc ślub-a może to ona wszystko popsuła ?
-Mikuś, Mikuś halo? Jesteś tu? 
- Jestem jestem, Och Rusty Rusty.. Tyle razy ci mówiłam, że do kobiet musisz podchodzić delikatnie.
-Ale to ona zaczęła!!!
-Kobieta nigdy nie zaczyna. To ty przesadziłeś po całej linii, przykro mi, że muszę Ci to mówić, ale niestety.
-Wiem wiem, przepraszałem ją już, ale nie chce mnie znać, a ja zadowalam się tylko jej wycieraczką pod drzwiami.
-Hahhaah, ty jak coś powiesz, czekaj chyba ktoś idzie. Schowaj Się w szafie zaraz ją wywalę.
-Mika!
-Wybacz
 -Mamo jesteś  –Zwróciłam się do mamy, choć wolałabym żeby już sobie poszła. Albo w ogóle nie przychodziła. Jest dobrze jak jej niema. Jest dobrze tak jak jest.
-Tak, ale zaraz wychodzę.
-Ok, to cześć
-Cześć.
Trzask drzwi był dość głośny i nie usłyszałam ich przez dwa dni.Wtedy Rusty nocował w domu oczywiście bez wiedzy mamy. Było naprawdę cudnie. Wygadaliśmy naprawdę się za wszystkie czasy, na koniec tylko musiałam przejść się po całym mieszkaniu i pozacierać ślady, i bardzo dobrze, że to zrobiłam, bo znalazłam parę męskich skarpetek majtek, bluzkę Rustego i jego szczoteczkę, o której jak zwykle zapomniał. Facet w domu..hahaha dziś piątek zaraz szykuje się na spotkanie z kolegami.. i oczywiście koleżankami. Będzie fajnie. Wrócę późno na pewno! 

Rozdział 1




  
Bolesna, ciemna, przeszywająca umysł, zamykająca pewien rozdział i otwierająca następny, noc a może szczęśliwa, uśmiechnięta lekko dotykająca mego ciała wciąż kochana, stygnąca idealna. Rozpoczął się przed minutą poniedziałek już za 5 godzin wstanę i przeżyje go jeszcze raz tak idealnie jak powinien być on przeżyty, obiecuje! I tak z uśmiechem zasypiam zastanawiając się czy trafi Się koszmar czy to drugie jak to mówią dobry sen.
Słońce przedostaje się przez wiśniowe zasłony czuje je wszędzie powoli otwieram oczy jednak zaraz zamykam jak pięknie byłoby móc jeszcze zasnąć tak na chwilkę na minutę.
--Mika!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! –Boże, co to?  Bomba, może samolot telewizor?
--Mika!Wstawaj spóźnisz się, jak zwykle!
--Nie się jak zwykle, bo nigdy się jeszcze nie spóźniłam!-Krzycze zaspanym głosem opuszczając jedną nogę z łóżka potem drugą, szukam kapci gdzie one są! Mam leżą pod łóżkiem, zaglądam tam i stwierdzam, że przydałoby się jakieś sprzątanie.Nie może nie dziś. Szkoda psuć tak świetnie rozpoczęty poranek sprzątaniem, co ja gadam musiałabym być chora żeby sprzątać rano a zwłaszcza przed szkołą.  Idę…!!!!!!!!!!
--Śniadanie na stole w kuchni ja wychodzę.
-Dzięki Mamusi wiesz, że cię …-Tak wiem też cię całuje. Nie spóźnij się, chociaż na drugą błagam cię!
-Wstałam powoli, ale z impetem, pościeliłam łóżko ubrana umalowana, co prawda bez śniadania wyszłam na autobus.
Idąc na przystanek wspominałam swoją ostatnią imprezę sylwestrową a raczej to, co opowiedział mi Maks, byłam pewna nic mi nie oszczędził- cicho wybuchłam śmiechem, wręcz śmiałam się od środka, tak, więc było to tak:
-Chodź lepiej, jeśli stąd wyjdziemy, robi się dość nie przyjemnie- próbował dość poważnie zaopanowac Maks, jednak ja uparcie zostawał przy swoich racjach i pijąc piwo spoglądałam na faceta dość porządnie wstawionego, który pokazywał ręką abym podeszła. Zdziwiona zrobiłam chwiejny krok…
-Nawet o tym nie myśl, jesteś pijana, i jestem pewny, iż trzeźwa Miranda nigdy by nie ruszyła w jego stronę wręcz przeciwnie albo byś mu nawtykała albo z wzrokiem zabójcy wyszła. Więc bądź łaskawa i wyjdź na nogach z baru, bo inaczej będę zmuszony Cię wyprowadzić niosąc.
-Maks nie dramatyzuj, nie można się już pobawić. Jeśli mnie podniesiesz zacznę krzyczeć.
-To krzycz- w tym momencie moje stopy oderwały się od podłogi pokrytej czarnymi świecącymi płytkami.
-Jak mogłeś mnie podnieść.! Wynieść Maks kurwa!
-Uwierz mi zrobiłem to dla Ciebie i kiedyś mi za to podziękujesz.
-i wtedy zaczęłam krzyczeć tak głośno, że ludzie patrzyli na mnie z takim politowaniem-(tak przynajmniej twierdzi Maks, ale jak to było naprawdę wie tylko on i Ci potencjalni ludzie.
-Szliśmy i szliśmy a ja dalej się darłam, śmiałam a łzy płynęły ciurkiem a za nimi też makijaż, który sobie sprawiłam przed wyjściem.
W końcu Maks się mocno wkurzył i zadzwonił po taksówkę.
Później… zaczęłam krzyczeć w taksówce, jednak na szczęście to mnie mocno znużyło i padłam, Maks wyniósł mnie z samochodu i położył u siebie w mieszkaniu.
2013 rok rozpoczął się jakby to powiedzieć z ogromnym impetem, może się i tak skończy? Kto wie?