sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 17


Zadzwoniłam wczoraj do Malwiny, poznałyśmy się na obozie literackim, nasz kontakt się urwał, każda wróciła do domu, do własnych spraw i problemów, nie było kiedy zadzwonić ani się spotkać, jednak teraz to ja potrzebowałam dachu nad głową,  i to jak najszybciej .Byłam zdziwiona kiedy Malwina poznała mnie po pierwszych słowach, oszczędzając mi tym samym zbędnych wyjaśnień i tłumaczeń .Nasze mamy rozmawiały przed wyjazdem i kiedy czekały na nasz powrót również, więc i w oczach rodziców Malwiny nie byłam obca.
Z początku powiedziałam ,że przyjechałam załatwić pewną sprawę, a  hotel który opłaciłam był w złym stanie ,dlatego pomyślałam o koleżeńskiej pomocy.
Szczerze, nigdy nie lubiłam nocować u innych, czułam się tam nieswojo, i jak ktoś zbędny ,ustawiony bez powodu, bez sensu. Dlatego i w tej sytuacji bardzo ciężko było mi się przemóc , ale kiedyś trzeba.
Stałam chwile pod drzwiami koleżanki z obozu, zastanawiając się czy na pewno dobrze robię, jednak wciąż sobie powtarzałam że nie ma innego wyjścia .
Ich mieszkanie było zadbane, delikatne i urządzone z wyczuciem. Podałam rękę mamie Malwiny która podała swoją pewnie, ale z ciepłym uśmiechem, co mnie trochę uspokoiło .
Jej tata, nie wrócił jeszcze do domu, tak więc choć to odpadło na później .
Czułam się strasznie niezręcznie i nie mogłam nad tym zapanować trzymałam się swojej wersji, i dalej szłam po ciemku.
W pokoju Malwiny usiadłam na skrawku uszka, trzymając trzęsące się ręce na kolanach obserwowałam całą sytuacje.
Jedząc przygotowany przez mamę Malwiny posiłek , miałam ochotę wszystko zwrócić. Mój żołądek nie był zaspokajany  w ostatnim czasie, a teraz tego jest tak dużo.
Czułam na sobie wzrok innych domowników. Niby każdy patrzył się w swój talerz ale ta niesforna cisza.
-Na długo przyjechałaś ? –przerwała Pani Anna
-mm. Jeszcze dokładnie nie wiem, ale na parę  dni . Niedługo wracam. Bardzo dobry obiad. – Coś kultury z domu jednak wyniosłam.
-Bardzo dziękuje, jest jeszcze deser..- ja to dziękuje jestem bardzo najedzona. –szybko zareagowałam.
-Ja też mamusiu, my pójdziemy już na górę  – wtrąciła się Malwina ciągnąc mnie za rękę po schodach. Kiedy znalazłyśmy się w pokoju znów miałam ochotę  stamtąd uciec.
-Malwina  ?
-Tak ?
-Może gdzieś wyjdziemy…-zapytałam niechętnie
-Ale co masz na myśli ? –uśmiechnęła= się  znacząco . Godzinę później, jechałyśmy tramwajem do klubu znajdującego się w centrum Wrocławia. Mama Malwiny zgodziła się byśmy zanocowały u innej koleżanki z tegoż feralnego obozu, czyli tym samym zgodziła się na noc w klubie ,a przynajmniej wieczór.
Muzyka była tak głośna ,że miało się wrażenie jakby płynęła we mnie. To dawało lekkie drganie ciała .-tam z tyłu widzę wolne, chodź-prowadząc nas na wcześniej wskazane miejsce, czułam wzrok innych na sobie. Jakby wszyscy wiedzieli, że uciekłam z domu, że tak zawiodłam swoją rodzinę. Szybko odrzuciłam te myśli. Zamierzałam się dobrze zabawić. Zamówiłyśmy sobie na początku sok porzeczkowy, upiłyśmy parę łyków i pognałyśmy na parkiet. Muzyka była świetna, mimo tak wysokiej częstotliwości dawałyśmy radę . Ludzi było pełno. Wiecznie ktoś się przepychał i uderzał mnie łokciem.
Zmęczone upadłyśmy na kanapę i sączyłyśmy dalej nasze soki.
-Ja idę dalej, nasiedzę się w domu, idziesz ?
-Nie ja zostanę jeszcze chwile – odparłam schrypniętym głosem.
-Jak chcesz- i jak stała, już jej nie było. Czułam jak mnie obserwują, spuściłam wzrok w rogu leżała torebka Malwiny. Długo nie spuszczałam z niej wzroku. Potrzebowałam pieniędzy. To klub mógłby to zrobić każdy nie od razu ja. Sięgnęłam po skórzaną kopertówkę  Wyjęłam portmonetkę. Pełna nadziei, i strachu odpięłam zamek wyciągając 200 złoty. 
Po chwili poczułam czyjś oddech na szyi.






piątek, 11 października 2013

Rozdział 16


Gdzieś, nie wiadomo gdzie, gdzie słońce nie zagrzało miejsca.

Myśli ,kłębiły mi się w głowie, nie wiedziałam co robić.
 Od paru dni chodzę po mieście, nie mam gdzie spać nie mam co jeść .
Nie mam na to nawet miejsca w głowie, ani w sercu.
Boje się, tak strasznie się boje. Czy tak właśnie ma wyglądać moja przyszłość ?
 Dlaczego, ja muszę ciągle omijać ,ciągle uciekać ?
 Dlaczego nie mogę stanąć spojrzeć prosto w promienie słońca i zobaczyć wszystko o czym tylko marzę. Dlaczego nie mogę poczuć parzących promieni. Dlaczego, mi na to nie pozwalasz ?
Opuściłam już tydzień szkoły. Co nigdy mi się nie zdarzało, co więcej nikt nie wie gdzie jestem. Czy właśnie do tego dążyłam myśląc o planach na przyszłość?
Kopałam od kilku  minut ten sam kamień. Czy ja też jestem takim kamieniem, którzy wszyscy kopią ? Czy tak jak on nie zbaczam z drogi, tylko robię tak jak chcą inni płynę prosto ?

 …………………………………………………………………………………………..

Ta miłość jest niezdrowa, nie pewna i bez przyszłości jednak co mam zrobić kiedy serce bije szybciej ? uciekać ? Czy zakochana osoba ucieka ?
Kiedy byłam małą dziewczynką marzyłam o krainie pełnej szczęścia ,tęczy i kwiatów rosnących w równych rzędach idealnie posadzonych niczym  żołnierze na służbie nie to złe porównanie. Teraz drogi pamiętniku nie wiem co mam robić ,bo ta miłość nigdy nie powinna powstać..
……………………………………………………………………………………………….
A co z moją miłością ? Co z tą durną miłością ? Przecież miłość to potrzeba kochania, a potrzeba kochania rodzi się z samotności, a samotność  z  braku wszystkiego .
Dlaczego moja miłość nigdy nie powinna powstać ? Dlaczego właśnie ja.
Poczułam łzy na powiekach , moje oczy stały się szkliste, a w głowie szumiało. Ręce delikatnie drgały, a policzki stawały Się czerwone. Po co kopie ten durny kamień! 
……………………………………………………………………………………………….
(…) Moje ręce drżą na widok wysokiej wieży,której schody sięgają aż po kres istnienia, fontanna rozpromienia twarz każdego, nawet chmury są tam piękniejsze, ptaki głośniejsze, a z wierzy wydobywa się huk niczym dzwon głośny.
Szumi w uszach ,kiedyś tam mnie znajdą zapatrzoną w dal ,przed siebie z utkwionym wzrokiem na budynku którego nigdy nie zapomnę, którego okno prowadzi do świata o którym zawsze marzyłam, serce się kraja kiedy wiadomo, że będę stała tam najdłużej ze wszystkich. 
Drogi pamiętniczku nawet ty nie zgadniesz gdzie właśnie chciałabym się znaleźć. –Wiem!-Krzyknąłem z całej siły . Przecież to takie oczywiste. Zdążyłem wrócić już do teraźniejszości, to wszystko co tam piszę, boże czy ja naprawdę nie znałem swojej siostry ? Energicznie otworzyłem plecak ,zacząłem wrzucać  wszystko co było mi potrzebne ,pamiętnik ,kopertę, kartki porozrzucane po dnie szuflady. Zbiegłem na dół po schodach dzwoniąc po taksówkę.
Po czasie, znalazłem się w domu, na szczęście mama gdzieś poszła, więc miałem chwilę czasu. Wyjąłem torbę ,włożyłem najpotrzebniejsze rzeczy, ciuchy ,ipoda dokumenty, laptopa, zawartość plecaka, wszystkie oszczędności, ah! Zapomniałbym –szczoteczka do zębów! Ostatnią rzeczą jaką zrobiłem ,to zdjąłem obraz wiszący na ścianie mojego pokoju , zza niego wyjąłem nasze zdjęcie, schowałem głęboko w torbę.
Nabazgrałem parę słów na kartce zostawiając ją na biurku w pokoju i skierowałem się do drzwi. Z pewnością siebie nacisnąłem na klamkę i zamknąłem za sobą drzwi.
Zbiegłem z drugiego  piętra, wybiegłem przed klatkę i zobaczyłem kierującą się w moim kierunku mamę! 
Serce mi stanęło, musiałem szybko coś wymyślec, raczej byłaby mało zadowolona gdyby zobaczyła swojego syna uciekającego z domu w pogoni za siostrą.
Przemknąłem niepostrzeżenie między krzakami. Kierując się na przystanek. 
Wsiadłem w autobus jadący na dworzec .


czwartek, 26 września 2013

Rozdział 15



Kochani! Wiem, długo zwlekałam, odkładałam na później pisanie, ale cóż, wiele rzeczy napotykałam na drodzę, i jakoś nie było kiedy gdzie, i tak dalej. Ale mam nadzieje,że powracam z nową dawką energii ,pomysłów, i waszym zadowoleniem. Miłego czytania ! 







Zatrzymali się przed gmachem wielkiego domu. Jedno okno miało wybitą szybę, a oprócz tego płot był lekko zardzewiały. Jednak kondygnacja stała , silnie przytwierdzona do ziemi.
-Będziesz, mnie jeszcze potrzebować ? –Zza pleców usłyszałem męski głos
-Chyba jakoś sobie poradzę. Dzięki

Wszedłem, bez większych problemów do domu. Wszystko stało na swoim miejscu od ostatniego incydentu? Wypadu ? ciężko nazwać co to było ;
 Błądziłem, nie wiedziałem co gdzie jest, jednak  coś mi poopowiadało żeby w wejść na górę.
 Bałem się, tak strasznie się bałem! 
Ale , co zrobić kiedy serce podpowiada ci co innego a rozum co innego?
 Powoli stawiałem kroki na skrzypiących od mojego ciężaru schodach, przy ostatnim schodku spojrzałem się przed siebie. Po lewej był otwarty pokój, z miejsca  gdzie stałem widać było łóżko z pościelą tak czarną, niczym pustka którą miałem w głowie a po prawej…zamknięte drzwi.     
Po chwili złapałem z klamkę i drzwi  się otworzyły. W pokoju uwagę przykuwały wyblakłe ściany,  zamokła  poduszka  ,i otwarte  na roścież okno.   
Nie wydawało mi się to dziwne, rzuciłem się na łóżko, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Włosy leciutko dotykały mokrej tkaniny, a koszulka podwinęła się w połowie przy skoku. Podłożyłem ręce pod głowę, zmrużyłem lekko oczy, i niczym przez mgłę obserwowałem pękniętą ścianę. Miałem czas, nikt się nie obrazi jeśli całkowicie zamknę oczy.
Leciutko powieki odsłaniały ciemności, zrzucały czarną kotarę niczym zły sen. 
W pokoju było ponuro, tak jak i za oknem. Podniosłem głowę, moja koszulka była mokra, moje ciało przyzwyczaiło się , chciałem znów zamknąć oczy , nie wracać do rzeczywistości jednak nie mogłem ponownie zasnąć, wstając z łóżka oparłem cały ciężar ciała 
 na rękach , skierowałem się ku światłu
 Jednak po naciśnięciu pokój się nie rozjaśnił , nadal było ciemno, a ja znajdowałem się  w domu który mnie znał, tylko że ja nie znałem jego.
Zrobiłem krok w tył, powoli próbowałem zlokalizować jakikolwiek mebel, z początku czułem tylko nicość , nagle jakby ktoś mnie nakierował poczułem kant regału
Dotykałem ,czułem stare drewno ,bardzo wiekowe. Otworzyłem  powoli każdą szufladę w poszukiwaniu świec, latarki bądź zapałek. W ostatniej , znalazłem nie tylko mój cel, były tam też inne mnie publiczne sprawy. Wyjąłem białą świece z pudełka pełnej innych, takich samych. Były tam też zapałki .Czyżby moja siostra lubiła zapach palonych świec ? Niestety nie mam pojęcia, co za paradoks .
Delikatnie pociągnąłem zapałką po pudełku, ogień rozświetlił pokój był taki pewny siebie zupełnie nie tak jak ja. Zapaloną świece trzymałem w ręku, oświetlając wnętrze szuflady. 
Z początku wszystko wyglądało bez zarzutu. Jakiś notatnik ,parę ołówków świece , smycz, stary portfel, grosz. 
Jednak moją uwagę przykuła wstążka wystająca z pod dna szuflady. Pociągnąłem ku górze, moim oczom ukazała się skrytka , która otworzyła nowe ,możliwości, nowe ślady, nie spodziewałem się , jak jedna wstążka może obrócić bieg wydarzeń.
 Pod jedwabną chustą leżał gruby zeszyt , wyglądał jakby z każdą zapisaną kartką pojawiała się następna i tak w nie skończoność, czyżby omamy ? Podnosząc lewą ręką zeszyt ku mojemu zaskoczeniu znalazłem kopertę. Czy moja siostra skrywała więcej tajemnicy niż ja sam ? A sądziłem ,że to nie możliwe.

„Drogi pamiętniku…już dłużej nie mogę, muszę to powiedzieć… Zakochałam się" 





sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 14

Rafał chodził energicznie po mieszkaniu. 
Złapał rękami swoje włosy, jakby chciał je wyrwać. Łzy pociekły mu po policzkach. Szloch rozniósł się po ścianach. 
Podniósł się, poprawił włosy , wziął dwa głębokie wdechy i zaczął otwierać po kolei wszystkie szafki, i szuflady w poszukiwaniu kartki.
Chłopak wyjął ją  z błękitnego  brulionu, wziął do ręki długopis i zaczął od słów :

Mama około 20 wyszła z domu, jest druga w nocy a jej nadal nie ma. Najpierw siostra teraz matka. Co ja mam robić ?Jestem w obłędzie. Szaleje, moja pusta głowa szaleje. Nic nie pamiętam, czuje tylko smutek żal, że nie ma jej koło mnie. Że nikogo nie ma koło mnie.  
…Postanowiłem zacząć pisać pamiętnik. Żeby , nie móc już zapomnieć. Zaraz a może, ja już wcześniej coś takiego prowadziłem? Przecież , nie można tego wykluczyć. Tylko, że gdzie ja mam tego szukać.  Zacząłem od regału. Ale tam były tylko płyty CD i DVD , para skarpetek, breloczek, trochę szkolnych zeszytów, słownik i coś w stylu jeden wielki bałagan.
W regale nie było , pod poduszką też Nie (tak mi się jakoś skojarzyło ,zwykle chowa się tam gdzie jest trudno znaleźć ,ale łóżko to takie miejsce osobiste).
Nie, to nie ma sensu. Jak ja nawet nie wiem gdzie leżą moje książki, pieniądze, kosmetyki i inne osobiste pierdoły, to jak mam znaleźć coś czego nawet nie wiem czy posiadam.
Ni e mogę się tu skupić. Czuje się w tym mieszkaniu obco. Nie dobrze mi tu. Potrzebuje miejsca, które znałem, które ma jakieś wspomnienia, których nie pamiętam.
Miranda mówiła ,że znalazła mnie w jakimś domu. Ale ja nie wiem gdzie to jest.

Co ja mam robić ?-zaczął chaotycznie myśleć chłopak.
Zaraz, gdzie jest mój telefon. Mam, on musi wiedzieć gdzie to jest.

-Halo? –w słuchawce było słychać znany głos.
-Cześć… - ta niesforna cisza.
-Rafał ? Co się stało ? Miranda się odezwała ? –odrzekł głos po drugiej stronie.
-Stary, potrzebuje abyś zawiózł mnie w jedno miejsce.
-Ale gdzie ?
-Tam gdzie mnie znaleźliście, tam gdzie wszystko się zaczęło.
-jesteś tego pewien ?
-Tak.-odparł pewnie Rafał
- Będę za 20 minut. Wsiądziesz na motor ?
-A wsiadałem ...no wiesz wcześniej ? –zapytał niepewne chłopak
-Wsiadałeś. Ty masz nawet prawko.
-Fajnie wiedzieć. – lekki uśmiech zagościł na twarzy Rafała.- dzięki, przyjacielu.
-hm. Chyba na to nie zasługuje.
-Czekam przed domem.
Tu sygnał się urwał.

Chwilę później Rafał jechał na motorze, tak jak kiedyś jechała na nim Miranda…

środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 13

Między Warszawą a Wrocławiem  

Siedziałam przy oknie, drzewa mijały inne drzewa. Chmury mijały wcześniejsze chmury, wszystko przemijało a ja, ciągle  stałam w miejscu. W mojej głowie myśli mijały inne myśli. Kręciło mi się w głowie. Czułam mdłości. Nic od paru dni nie jadłam. Nie byłam   w stanie. Nawet makijaż na twarzy nie sprawiał przyjemności, wszystko wydawało się szare i bez  wyrazu. Jakbym się wypaliła. Jakby wszystko w co wierzyłam, co sądziłam i co zbudowałam przez te 17 lat, nagle prysło. Czy tak ma wyglądać wchodzenie w dorosłość ? To ja z całą stanowczością nie polecam.
-Przepraszam , kawę ,herbatę ,ciastko, a może sok ?
-Nie dziękuje
-A może jednak ?
-Powiedziałam nie i koniec, proszę się ode mnie odczepić, cholera jasna ! – wstałam , trzasnęłam drzwiami od wagonu, zamykając tym samym sprzedawczyni przed nosem, i poszłam , jak najdalej od tego głupiego przedziału.
Po godzinie, kiedy dojeżdżałam już do Wrocławia, wróciłam po swoje rzeczy, a resztę czasu przesiedziałam na podłodze w holu.
Z wagonów zaczęły wylewać Się tłumy ludzi, dziewczyna z rozmazanym od łez makijażem, zwiewnej sukience, a za nią mężczyzna ciągnący jej walizkę. Po chwili stanęli naprzeciw siebie, rzucili w ramiona, całus na do widzenia i wcześniej wspominany chłopak wskoczył do wagonu, tym samym wejściem, którym przed chwilą wychodzili razem. Ona targając za sobą walizkę, smarkała w jednorazową chusteczkę higieniczną.
Po drugiej stronie peronu,  z okna wymachiwał mężczyzna w średnim wieku –zapewne żołnierz bo jego nakrycie głowy przypominało jak te  z wojska, a kurtka w moro mówiła sama za siebie. Równolegle do mnie stała kobieta, dobrze ubrana, z torebką firmy 'Tommy hilfiger'  ,trzymała za rękę około 3 letnią dziewczynkę w różowej kloszowanej sukience  z zaplecionymi dwoma warkoczami, zawiązanymi różowymi wstążkami. Kobieta machała do żołnierza a  on z łzami w oczach jej odmachiwał.
Z boku stała  dziewczyna oparta o ścianę przyjmowała całusy chłopaka. Podkurczyła jedną nogę dla lepszego efektu, a on nie patrząc na nią a na jej dekolt starał się wynagrodzić rozłąkę, pewnie długą…
A ja? Ja siedziałam sama na peronie 3 na dworcu we Wrocławiu. Obserwowałam tych wszystkich ludzi i szukałam w nich cierpienia, większego od mojego, Ale nie znalazłam.
-Wszystko w porządku ? Dobrze się czujesz, Rafał ?
- Chyba tak, ale to wszystko jest takie nowe, nie znane .
-Nie  wiem co mam ci odpowiedzieć. A może coś ci się nie podoba ? Chciałbyś coś zmienić w tym pokoju ?
-W sumie tak, ale chciałbym zmienić coś z Mirandą – Rafał usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Mamo ?
-Tak ?
-Zawiadommy Policję. Szukajmy jej, ja naprawdę chcę ją znaleźć. Chciałbym ją przeprosić.
-wiem, zawiadomimy, poczekajmy jeszcze dzień. –odrzekła Mama
-Dobrze. Chyba pójdę na spacer
-Ale , przecież ty nic nie pamiętasz, zgubisz się
-Mamo, dam radę, mimo mojego kalectwa umysłowego.-tu już nie dokończył ,bo wtrąciła się mama.
-Przestań! Nie mów tak.
- Ale taka jest prawda, tak więc mimo mojego kalectwa psychicznego, umiem czytać informacje ,a drogę z domu do szpitala już trochę poznałem. Lecę - Rafał wstał powolnym ruchem z łóżka włożył portfel do tylniej kieszeni, telefon w przednią, i ruszył na wielką przygodę. Tak naprawdę, bardzo chciał iśc na zakupy. Kompletnie nie przypadły mu do gustu ubrania które były w jego szafie, a które jak twierdziła mama kiedyś ubóstwiał.
Wcześniej poszperał trochę w Internecie i znalazł parę  sklepów które zechciał odwiedzić.
Po paru godzinach mama,dobijała się do telefonu, pewnie obstawiając najgorsze, dlatego z torbami pełnymi ciuchów  kierował się w stronę domu.
Po przekręceniu w drzwiach zamku, drzwi gwałtownie się otworzyły, a na korytarz wybiegła mama z zapłakanymi oczami i  telefonem w ręku.
-Gdzieś ty był ! Dwie godziny , spacerujesz ? Przecież ja tu nerwy tracę .
-Mamo ja mam 19 lat , jestem dorosły i nie wydaje mi się, żebyśmy się umawiali na jakiekolwiek pilnowanie mnie
-Ale straciłeś  pamięć!
-Mamo, wierz mi naprawdę pamiętam, to jedyny pewny fakt który zapadł mi tam gdzieś.
-A gdzieś ty w ogóle był,, i co to za torby papierowe które trzymasz w rękach.
Rafał z melancholijnym spokojem w głosie odpowiedział- na zakupach.
-Ale po co ? Na miłość boską .Masz całą szafę ciuchów.
-Ale ich nie lubię , nie chce ich. –Chłopak położył torby na kanapie, otworzył swoją szafę, i zaczął wyrzucać za siebie  zbędne koszulki, rozszerzane spodnie, bluzę ,która kompletnie jej nie przypominała, i jeszcze dwie pary spodni jedne trzy/czwarte obcięte na wysokości kolana też odrzucił do tyłu –Od razu lepiej.
-Mamma mija. Co ty wyprawiasz, to są ubrania które nosiłeś.
-Mamo, to co było wtedy, tego nie ma. Ja nie wiem co ja wtedy lubiłem, wiem co teraz mi się podoba i są to te ubrania – wskazał na papierowe torby.
-Zwariowałeś- Chłopak spojrzał na matkę, zastanawiając się co należy teraz powiedzieć. – Mamo, usiądź. Słuchaj, ja nie wiem jakie były nasze relacje wcześniej –Wiesz jakie były, bardzo napięte- stwierdziła niechętnie Anna . -nie przerywaj, ale nie chce aby one się popsuły. A na pewno nie dam sobą rządzić ani kontrolować. Jestem na tyle dorosły, i tu nie ma żadnego wpływu czy straciłem pamięć  , ani to co działo się przez ostatnie miesiące. Teraz jest tu , i bardzo Cię proszę, staraj się akceptowa moje skromne zdanie. Dobrze ?-Pani Koch wstała z krzesła zatrzasnęła drzwi, uciekając do innego pokoju.
- Mamo ,poczekaj czy możemy nie zachowywać się jak dzieci ?
-Jak możesz mi to robić ?-rzekła chlipiąc matka dwójki dzieci
-Ale co ? Mamo , ja cię kompletnie nie rozumiem. Pamiętasz jak mówiłaś, że żałujesz tego jak wcześniej się zachowywałaś ,a teraz robisz to z powrotem.
-Nie wiesz jak się zachowywałam.,a może ty tak naprawdę wszystko pamiętasz, ale tak było ci łatwiej co ? Udawać ,że zapomniałeś.
-Jak możesz ? Ty się lecz. Jesteś straszną egoistką. Dlaczego nie umiesz pracować nad sobą ?
-Ta rozmowa do niczego nie prowadzi

-Zdecydowanie –odparł syn.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 12

Uwaga, pociąg z Warszawy do Wrocławia, opóźni się o 12 minut. Pociąg zatrzyma się przy peronie 3.
********************************************************************************

-Przepraszam , Panie doktorze? 
-Tak ? –odpowiedział ordynator szpitala w Warszawie
-O której mogę  zabrać syna do domu ? Miał pan sprawdzic jego ostatnie wyniki, i mi powiedzieć…-Zapytała ,kobieta w średnim wieku ,o kasztanowych włosach.
-Tak, tak pamiętam.. Proszę udać się do recepcji po wypis. A za dwa dni zapraszam na wizytę z psychiatrą
-Bardzo panu dziękuje – Biegnę do syna. –Lekarz posłał zawadiacki uśmiech, i pognał do własnych obowiązków.

Chwile później

-Cześć kochanie , zaraz pędzę po twój wypis ,  wracamy do domu. –zapowiedziała kasztanowa kobieta.
-To super, chodź nie wiem jak się odnajdę w twoich domowych obiadkach , haha
-Przestań ! Nawet nie żartuj – Matka rzuciła w syna poduszką, oboje z uśmiechami na twarzy, zwrócili się w stronę recepcji.
-Rafał Koch-Dziękuje bardzo. Chodź syneczku , do domku.
-Mamo wiesz, że tego nie lubię.
Matka objęła ramie syna , uśmiechając się oczami wzruszenia.
-Mamo…mam pytanie, tylko obiecaj,że mi odpowiesz.
-Cicho, naprawdę nie wiem .



Szedłem z mamą ramię  w ramię, i chodź cieszyłem się jak małe  dziecko, że ten koszmar się już skończył, to nie mogłem odepchnąć od siebie myśli, że jej tu nie ma. Z jednej strony to moja wina, to ja  nawaliłem na całej linii ,  i nie dałem jej szansy poznać prawdy, ale z drugiej ? Zachowuje się dziecinnie, chociaż, nie mam pewności, jak zachowywała się wcześniej. Może od zawsze taka była, rozstrojona, egoistka. Nie wiem, nie mam żadnego porównania bo nic nie pamiętam.
-Rafał?? O czym rozmyślasz ?
-O niczym mamo, o niczym.

-Przecież widzę.-odrzekła Anna

-Ciągle rozpatruje , kto poniósł winę w naszym konflikcie, moim i Mirandy.

-Na to pytanie możesz odpowiedzieć tylko ty i twoja siostra. Wiesz, to co się wydarzyło tamtego dnia, wiele nas wszystkich nauczyło. Ja już wyciągnęłam wnioski. Dopiero targnięcie na życie syna, pokazało mi moje zaniedbywanie rodziny. Kiedy wracałam do pustego domu, kiedy ty byłeś w szpitalnej Sali , a Miranda znikała nie wiadomo gdzie, poczułam ,że popełniłam błąd, ale nie w wychowaniu Ciebie, ale w ustalaniu  celów w życiu, w układaniu tego życia. 
Może Miranda potrzebuje więcej czasu. Nie masz wpływu na jej zachowanie, tylko ona może wziąć sprawy  w swoje ręce i coś zmienić , nikt inny.
-Wiem, ale każde nasze czyny poprzedzają inne. To ,że ja połknąłem wtedy te tabletki…skłoniło mnie do tego wcześniejsza sytuacja, wcześniejsze decyzje, wybory, emocje. To , że Miranda uciekła, też nie wniknęło z jej zachcianek. Coś ją do tego skłoniło. Obawiam się, niemal jestem pewny że chodzi o mnie.
-Rafał, twoja siostra zawsze była bardzo odpowiedzialną dziewczyną. Oboje zresztą byliście. Ty byłeś bardziej opanowany, zamiast imprezy wolałeś posiedzieć w domu, i poczytać losową książkę. Chociaż Miranda, ona nie wiem skąd ale zawsze znała odpowiedzi na wiele pytań. Zawsze wiedziała co powiedzieć. Miała własne zdanie , ale nie wywyższała się nad innymi. Kiedy byłam w domu, Ona nigdy nie była sama, zawsze ktoś u niej był. Zwykle z zapłakanymi oczami, a ona wtedy poklepywała go po ramieniu i mówiła „będzie lepiej kiedyś „ nie wiem skąd ona brała tyle siły, naprawdę nie mam pojęcia.
-Mamo, dlaczego mówisz „miała „ ?? –odparł zmieszany chłopak

-Nie wiem, tak mi się powiedziało – wymienili dwuznaczne spojrzenia i ruszyli dalej do domu. 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 11

Mama stanęła w drzwiach. Ręce splotła ,jej szklane oczy patrzyły się w sufit. Staliśmy wszyscy, czekając na czyjś ruch….najbardziej na ruch Rafała. Wolnym krokiem mama wyminęła mnie, i podeszła do szpitalnego łóżka. Dotknęła jego dłoni. Ale on patrzył się tylko pustymi oczami na czubek jej głowy.
-Dlaczego on nam to zrobił! Dlaczego! Jesteś tchórzem słyszysz ! Wy wszyscy jesteście! Przecież miał mnie, dlaczego wybrał śmierć! Zostaw go! On chce być sam nie widzisz woli gapić się w ścianę zamiast w nas.
-Mirando nie mów tak. To twój brat
-Nie mamo. To już nie jest mój brat. To obcy człowiek, teraz już obcy.
Skręcałam krętymi korytarzami szukając wyjścia. Szłam wyprostowana, bez żadnego wyrazu, poczułam się obojętna na wszystko. Nic już się nie liczyło, Rusti razem ze swoją pamięcią zabrał wszystko co miałam. Nic dla mnie nie zostawił .
Stałam na środku placu znajdującego się przed budynkiem szpitala. Ludzie wychodzili i wchodzili do budynku. Czułam w sobie obojętność  i złość  Miałam jej mnóstwo. Tylko że ta złość była też obojętna . Po chwili zaczęłam krzyczeć . Tak głośno , że echo poniosło mój krzyk parę mil dalej.
Łzy skapywały po policzkach, a razem z nim mój makijaż, moja miłość , mój brat, i moje życie.
-Twoja złość z pewnością mu  nie pomoże – znajomy głos dochodził do mych uszu, tak bardzo chciałam aby sobie poszedł.
-Nie obchodzi mnie to – odrzekłam z powagą.
-Przestań pieprzyc Miranda. Zachowujesz się w tym momencie bardzo egoistycznie. Nie myśl tylko o sobie.
-Jak śmiesz.
-Co jak śmiem ? Twój brat leży w szpitalu stracił pamieć  nie ma pewności nawet, że nazywa się tak jak mu mówią. A ty się wściekasz bo, co? bo cię nie przytulił, bo się tobą nie zainteresował ? Śmieszna jesteś. Powinnaś go wspierać. Powinnaś próbować zburzyc  mur który on postawił. Nie kopie się leżącego, a ty to właśnie robisz. Bo Kamil leży, na samym początku swojego nowego życia. Zrozum to wreszcie, on nigdy nie wróci do tego co było przed wypadkiem. Krzyczysz że, cię zostawił, że przecież miał ciebie. Ale coś go skłoniło, coś stanęło mu na przeszkodzie porozmawiania z tobą…Może poszukaj tu odpowiedzi, a nie w jego pustej pamięci.   . I jeszcze jedno , dlaczego obwiniasz go za to , że  Alicja go zdradziła ze mną ?
-Nie obwiniam go za to
-Obwiniasz
-Nie, obwiniam go za to, że mi o tym nie powiedział
-Miranda Chryste panie! A może , to nie było dla niego Proste. Może wstyd mu było że został oszukany przez kobietę ! Czasem, jest nam bardzo trudno mówić o niektórych rzeczach. Każdy ,ma gdzie indziej postawioną granicę. Inni , nigdy się z nią nie stykają, ale są też tacy, którzy są na jej styku.  miałem kiedy dowiedziałem się , że jest dziewczyną twojego brata, to nie wstyd, że zdradziłem najlepszego przyjaciela, Ale smutek, że już więcej nie usłyszy ode mnie komplementu . A to oznacza, że  przekroczyłem granicę. I o mały włos, nie zniszczyłem najlepszej rzeczy jaka mi się w życiu przytrafiła.
Uważaj Miranda, bo jeszcze chwila,   a odczujesz tę samą stratę ale podwójnie. –Boże , stałam tam w osłupieniu. Plecy Kamila oddalały się od miejsca naszej rozmowy. Nie mogłam złapać tchu. Oczy zaszły mi łzami . Podeszłam do jednej z ławek, lekko siadając ukryłam twarz w dłoniach. Ta prawda bardzo bolała. Ale należało mi się. Wszystko ja zepsułam, wszystko. Wziełam do ręki garstkę kamyków wypełniających drogę przed wejściem, i  z całej siły rzuciłam nimi o ławkę na której siedziałam, popatrzyłam ze łzami w oczach na szpital i pobiegłam, jeszcze nie wiedząc dokąd.