środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 13

Między Warszawą a Wrocławiem  

Siedziałam przy oknie, drzewa mijały inne drzewa. Chmury mijały wcześniejsze chmury, wszystko przemijało a ja, ciągle  stałam w miejscu. W mojej głowie myśli mijały inne myśli. Kręciło mi się w głowie. Czułam mdłości. Nic od paru dni nie jadłam. Nie byłam   w stanie. Nawet makijaż na twarzy nie sprawiał przyjemności, wszystko wydawało się szare i bez  wyrazu. Jakbym się wypaliła. Jakby wszystko w co wierzyłam, co sądziłam i co zbudowałam przez te 17 lat, nagle prysło. Czy tak ma wyglądać wchodzenie w dorosłość ? To ja z całą stanowczością nie polecam.
-Przepraszam , kawę ,herbatę ,ciastko, a może sok ?
-Nie dziękuje
-A może jednak ?
-Powiedziałam nie i koniec, proszę się ode mnie odczepić, cholera jasna ! – wstałam , trzasnęłam drzwiami od wagonu, zamykając tym samym sprzedawczyni przed nosem, i poszłam , jak najdalej od tego głupiego przedziału.
Po godzinie, kiedy dojeżdżałam już do Wrocławia, wróciłam po swoje rzeczy, a resztę czasu przesiedziałam na podłodze w holu.
Z wagonów zaczęły wylewać Się tłumy ludzi, dziewczyna z rozmazanym od łez makijażem, zwiewnej sukience, a za nią mężczyzna ciągnący jej walizkę. Po chwili stanęli naprzeciw siebie, rzucili w ramiona, całus na do widzenia i wcześniej wspominany chłopak wskoczył do wagonu, tym samym wejściem, którym przed chwilą wychodzili razem. Ona targając za sobą walizkę, smarkała w jednorazową chusteczkę higieniczną.
Po drugiej stronie peronu,  z okna wymachiwał mężczyzna w średnim wieku –zapewne żołnierz bo jego nakrycie głowy przypominało jak te  z wojska, a kurtka w moro mówiła sama za siebie. Równolegle do mnie stała kobieta, dobrze ubrana, z torebką firmy 'Tommy hilfiger'  ,trzymała za rękę około 3 letnią dziewczynkę w różowej kloszowanej sukience  z zaplecionymi dwoma warkoczami, zawiązanymi różowymi wstążkami. Kobieta machała do żołnierza a  on z łzami w oczach jej odmachiwał.
Z boku stała  dziewczyna oparta o ścianę przyjmowała całusy chłopaka. Podkurczyła jedną nogę dla lepszego efektu, a on nie patrząc na nią a na jej dekolt starał się wynagrodzić rozłąkę, pewnie długą…
A ja? Ja siedziałam sama na peronie 3 na dworcu we Wrocławiu. Obserwowałam tych wszystkich ludzi i szukałam w nich cierpienia, większego od mojego, Ale nie znalazłam.
-Wszystko w porządku ? Dobrze się czujesz, Rafał ?
- Chyba tak, ale to wszystko jest takie nowe, nie znane .
-Nie  wiem co mam ci odpowiedzieć. A może coś ci się nie podoba ? Chciałbyś coś zmienić w tym pokoju ?
-W sumie tak, ale chciałbym zmienić coś z Mirandą – Rafał usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Mamo ?
-Tak ?
-Zawiadommy Policję. Szukajmy jej, ja naprawdę chcę ją znaleźć. Chciałbym ją przeprosić.
-wiem, zawiadomimy, poczekajmy jeszcze dzień. –odrzekła Mama
-Dobrze. Chyba pójdę na spacer
-Ale , przecież ty nic nie pamiętasz, zgubisz się
-Mamo, dam radę, mimo mojego kalectwa umysłowego.-tu już nie dokończył ,bo wtrąciła się mama.
-Przestań! Nie mów tak.
- Ale taka jest prawda, tak więc mimo mojego kalectwa psychicznego, umiem czytać informacje ,a drogę z domu do szpitala już trochę poznałem. Lecę - Rafał wstał powolnym ruchem z łóżka włożył portfel do tylniej kieszeni, telefon w przednią, i ruszył na wielką przygodę. Tak naprawdę, bardzo chciał iśc na zakupy. Kompletnie nie przypadły mu do gustu ubrania które były w jego szafie, a które jak twierdziła mama kiedyś ubóstwiał.
Wcześniej poszperał trochę w Internecie i znalazł parę  sklepów które zechciał odwiedzić.
Po paru godzinach mama,dobijała się do telefonu, pewnie obstawiając najgorsze, dlatego z torbami pełnymi ciuchów  kierował się w stronę domu.
Po przekręceniu w drzwiach zamku, drzwi gwałtownie się otworzyły, a na korytarz wybiegła mama z zapłakanymi oczami i  telefonem w ręku.
-Gdzieś ty był ! Dwie godziny , spacerujesz ? Przecież ja tu nerwy tracę .
-Mamo ja mam 19 lat , jestem dorosły i nie wydaje mi się, żebyśmy się umawiali na jakiekolwiek pilnowanie mnie
-Ale straciłeś  pamięć!
-Mamo, wierz mi naprawdę pamiętam, to jedyny pewny fakt który zapadł mi tam gdzieś.
-A gdzieś ty w ogóle był,, i co to za torby papierowe które trzymasz w rękach.
Rafał z melancholijnym spokojem w głosie odpowiedział- na zakupach.
-Ale po co ? Na miłość boską .Masz całą szafę ciuchów.
-Ale ich nie lubię , nie chce ich. –Chłopak położył torby na kanapie, otworzył swoją szafę, i zaczął wyrzucać za siebie  zbędne koszulki, rozszerzane spodnie, bluzę ,która kompletnie jej nie przypominała, i jeszcze dwie pary spodni jedne trzy/czwarte obcięte na wysokości kolana też odrzucił do tyłu –Od razu lepiej.
-Mamma mija. Co ty wyprawiasz, to są ubrania które nosiłeś.
-Mamo, to co było wtedy, tego nie ma. Ja nie wiem co ja wtedy lubiłem, wiem co teraz mi się podoba i są to te ubrania – wskazał na papierowe torby.
-Zwariowałeś- Chłopak spojrzał na matkę, zastanawiając się co należy teraz powiedzieć. – Mamo, usiądź. Słuchaj, ja nie wiem jakie były nasze relacje wcześniej –Wiesz jakie były, bardzo napięte- stwierdziła niechętnie Anna . -nie przerywaj, ale nie chce aby one się popsuły. A na pewno nie dam sobą rządzić ani kontrolować. Jestem na tyle dorosły, i tu nie ma żadnego wpływu czy straciłem pamięć  , ani to co działo się przez ostatnie miesiące. Teraz jest tu , i bardzo Cię proszę, staraj się akceptowa moje skromne zdanie. Dobrze ?-Pani Koch wstała z krzesła zatrzasnęła drzwi, uciekając do innego pokoju.
- Mamo ,poczekaj czy możemy nie zachowywać się jak dzieci ?
-Jak możesz mi to robić ?-rzekła chlipiąc matka dwójki dzieci
-Ale co ? Mamo , ja cię kompletnie nie rozumiem. Pamiętasz jak mówiłaś, że żałujesz tego jak wcześniej się zachowywałaś ,a teraz robisz to z powrotem.
-Nie wiesz jak się zachowywałam.,a może ty tak naprawdę wszystko pamiętasz, ale tak było ci łatwiej co ? Udawać ,że zapomniałeś.
-Jak możesz ? Ty się lecz. Jesteś straszną egoistką. Dlaczego nie umiesz pracować nad sobą ?
-Ta rozmowa do niczego nie prowadzi

-Zdecydowanie –odparł syn.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 12

Uwaga, pociąg z Warszawy do Wrocławia, opóźni się o 12 minut. Pociąg zatrzyma się przy peronie 3.
********************************************************************************

-Przepraszam , Panie doktorze? 
-Tak ? –odpowiedział ordynator szpitala w Warszawie
-O której mogę  zabrać syna do domu ? Miał pan sprawdzic jego ostatnie wyniki, i mi powiedzieć…-Zapytała ,kobieta w średnim wieku ,o kasztanowych włosach.
-Tak, tak pamiętam.. Proszę udać się do recepcji po wypis. A za dwa dni zapraszam na wizytę z psychiatrą
-Bardzo panu dziękuje – Biegnę do syna. –Lekarz posłał zawadiacki uśmiech, i pognał do własnych obowiązków.

Chwile później

-Cześć kochanie , zaraz pędzę po twój wypis ,  wracamy do domu. –zapowiedziała kasztanowa kobieta.
-To super, chodź nie wiem jak się odnajdę w twoich domowych obiadkach , haha
-Przestań ! Nawet nie żartuj – Matka rzuciła w syna poduszką, oboje z uśmiechami na twarzy, zwrócili się w stronę recepcji.
-Rafał Koch-Dziękuje bardzo. Chodź syneczku , do domku.
-Mamo wiesz, że tego nie lubię.
Matka objęła ramie syna , uśmiechając się oczami wzruszenia.
-Mamo…mam pytanie, tylko obiecaj,że mi odpowiesz.
-Cicho, naprawdę nie wiem .



Szedłem z mamą ramię  w ramię, i chodź cieszyłem się jak małe  dziecko, że ten koszmar się już skończył, to nie mogłem odepchnąć od siebie myśli, że jej tu nie ma. Z jednej strony to moja wina, to ja  nawaliłem na całej linii ,  i nie dałem jej szansy poznać prawdy, ale z drugiej ? Zachowuje się dziecinnie, chociaż, nie mam pewności, jak zachowywała się wcześniej. Może od zawsze taka była, rozstrojona, egoistka. Nie wiem, nie mam żadnego porównania bo nic nie pamiętam.
-Rafał?? O czym rozmyślasz ?
-O niczym mamo, o niczym.

-Przecież widzę.-odrzekła Anna

-Ciągle rozpatruje , kto poniósł winę w naszym konflikcie, moim i Mirandy.

-Na to pytanie możesz odpowiedzieć tylko ty i twoja siostra. Wiesz, to co się wydarzyło tamtego dnia, wiele nas wszystkich nauczyło. Ja już wyciągnęłam wnioski. Dopiero targnięcie na życie syna, pokazało mi moje zaniedbywanie rodziny. Kiedy wracałam do pustego domu, kiedy ty byłeś w szpitalnej Sali , a Miranda znikała nie wiadomo gdzie, poczułam ,że popełniłam błąd, ale nie w wychowaniu Ciebie, ale w ustalaniu  celów w życiu, w układaniu tego życia. 
Może Miranda potrzebuje więcej czasu. Nie masz wpływu na jej zachowanie, tylko ona może wziąć sprawy  w swoje ręce i coś zmienić , nikt inny.
-Wiem, ale każde nasze czyny poprzedzają inne. To ,że ja połknąłem wtedy te tabletki…skłoniło mnie do tego wcześniejsza sytuacja, wcześniejsze decyzje, wybory, emocje. To , że Miranda uciekła, też nie wniknęło z jej zachcianek. Coś ją do tego skłoniło. Obawiam się, niemal jestem pewny że chodzi o mnie.
-Rafał, twoja siostra zawsze była bardzo odpowiedzialną dziewczyną. Oboje zresztą byliście. Ty byłeś bardziej opanowany, zamiast imprezy wolałeś posiedzieć w domu, i poczytać losową książkę. Chociaż Miranda, ona nie wiem skąd ale zawsze znała odpowiedzi na wiele pytań. Zawsze wiedziała co powiedzieć. Miała własne zdanie , ale nie wywyższała się nad innymi. Kiedy byłam w domu, Ona nigdy nie była sama, zawsze ktoś u niej był. Zwykle z zapłakanymi oczami, a ona wtedy poklepywała go po ramieniu i mówiła „będzie lepiej kiedyś „ nie wiem skąd ona brała tyle siły, naprawdę nie mam pojęcia.
-Mamo, dlaczego mówisz „miała „ ?? –odparł zmieszany chłopak

-Nie wiem, tak mi się powiedziało – wymienili dwuznaczne spojrzenia i ruszyli dalej do domu. 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 11

Mama stanęła w drzwiach. Ręce splotła ,jej szklane oczy patrzyły się w sufit. Staliśmy wszyscy, czekając na czyjś ruch….najbardziej na ruch Rafała. Wolnym krokiem mama wyminęła mnie, i podeszła do szpitalnego łóżka. Dotknęła jego dłoni. Ale on patrzył się tylko pustymi oczami na czubek jej głowy.
-Dlaczego on nam to zrobił! Dlaczego! Jesteś tchórzem słyszysz ! Wy wszyscy jesteście! Przecież miał mnie, dlaczego wybrał śmierć! Zostaw go! On chce być sam nie widzisz woli gapić się w ścianę zamiast w nas.
-Mirando nie mów tak. To twój brat
-Nie mamo. To już nie jest mój brat. To obcy człowiek, teraz już obcy.
Skręcałam krętymi korytarzami szukając wyjścia. Szłam wyprostowana, bez żadnego wyrazu, poczułam się obojętna na wszystko. Nic już się nie liczyło, Rusti razem ze swoją pamięcią zabrał wszystko co miałam. Nic dla mnie nie zostawił .
Stałam na środku placu znajdującego się przed budynkiem szpitala. Ludzie wychodzili i wchodzili do budynku. Czułam w sobie obojętność  i złość  Miałam jej mnóstwo. Tylko że ta złość była też obojętna . Po chwili zaczęłam krzyczeć . Tak głośno , że echo poniosło mój krzyk parę mil dalej.
Łzy skapywały po policzkach, a razem z nim mój makijaż, moja miłość , mój brat, i moje życie.
-Twoja złość z pewnością mu  nie pomoże – znajomy głos dochodził do mych uszu, tak bardzo chciałam aby sobie poszedł.
-Nie obchodzi mnie to – odrzekłam z powagą.
-Przestań pieprzyc Miranda. Zachowujesz się w tym momencie bardzo egoistycznie. Nie myśl tylko o sobie.
-Jak śmiesz.
-Co jak śmiem ? Twój brat leży w szpitalu stracił pamieć  nie ma pewności nawet, że nazywa się tak jak mu mówią. A ty się wściekasz bo, co? bo cię nie przytulił, bo się tobą nie zainteresował ? Śmieszna jesteś. Powinnaś go wspierać. Powinnaś próbować zburzyc  mur który on postawił. Nie kopie się leżącego, a ty to właśnie robisz. Bo Kamil leży, na samym początku swojego nowego życia. Zrozum to wreszcie, on nigdy nie wróci do tego co było przed wypadkiem. Krzyczysz że, cię zostawił, że przecież miał ciebie. Ale coś go skłoniło, coś stanęło mu na przeszkodzie porozmawiania z tobą…Może poszukaj tu odpowiedzi, a nie w jego pustej pamięci.   . I jeszcze jedno , dlaczego obwiniasz go za to , że  Alicja go zdradziła ze mną ?
-Nie obwiniam go za to
-Obwiniasz
-Nie, obwiniam go za to, że mi o tym nie powiedział
-Miranda Chryste panie! A może , to nie było dla niego Proste. Może wstyd mu było że został oszukany przez kobietę ! Czasem, jest nam bardzo trudno mówić o niektórych rzeczach. Każdy ,ma gdzie indziej postawioną granicę. Inni , nigdy się z nią nie stykają, ale są też tacy, którzy są na jej styku.  miałem kiedy dowiedziałem się , że jest dziewczyną twojego brata, to nie wstyd, że zdradziłem najlepszego przyjaciela, Ale smutek, że już więcej nie usłyszy ode mnie komplementu . A to oznacza, że  przekroczyłem granicę. I o mały włos, nie zniszczyłem najlepszej rzeczy jaka mi się w życiu przytrafiła.
Uważaj Miranda, bo jeszcze chwila,   a odczujesz tę samą stratę ale podwójnie. –Boże , stałam tam w osłupieniu. Plecy Kamila oddalały się od miejsca naszej rozmowy. Nie mogłam złapać tchu. Oczy zaszły mi łzami . Podeszłam do jednej z ławek, lekko siadając ukryłam twarz w dłoniach. Ta prawda bardzo bolała. Ale należało mi się. Wszystko ja zepsułam, wszystko. Wziełam do ręki garstkę kamyków wypełniających drogę przed wejściem, i  z całej siły rzuciłam nimi o ławkę na której siedziałam, popatrzyłam ze łzami w oczach na szpital i pobiegłam, jeszcze nie wiedząc dokąd.